OTWARTE SERCA, OTWARTE UMYSŁY, OTWARTE DRZWI
 Takimi pragną być ludzie, których nazwano metodystami
O kazaniu na górze naszego Pana (rozprawa dziesiąta)

„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. A czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Albo jak powiesz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twoim? Obłudniku, wyjmij najpierw belkę z oka swego, a wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego. Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie pereł swoich przed wieprze, by ich snadź nie podeptały nogami swymi i obróciwszy się, nie rozszarpały was. Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą. Czy jest między wami taki człowiek, który, gdy go syn będzie prosił o chleb, da mu kamień? Albo, gdy go będzie prosił o rybę, da mu węża? Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą. A więc wszystko, co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie; taki bowiem jest zakon i prorocy.” (Mt 7,1-12)

1. Nasz Mistrz po przedstawieniu najpierw całej istoty prawdziwej religii wraz z argumentami, obalającymi jej fałszywe interpretacje, dowodzące nieskuteczności Słowa Bożego, a następnie zasad właściwego usposobienia, które powinniśmy zachować w całym naszym zewnętrznym postępowaniu, przechodzi obecnie do wskazania głównych przeszkód wobec religii, zamykając Kazanie na Górze ukazaniem szeregu praktycznych konsekwencji wynikających z całości mowy.

2. W rozdziale piątym nasz Nauczyciel wyczerpująco przedstawił religijność wewnętrzną w jej różnorakich przejawach. Opisał mianowicie cechy duszy stanowiące o prawdziwym chrześcijaństwie, naturę świętości, bez której nikt nie ujrzy Pana, a także uczucia, które, jeśli tylko płyną z właściwego źródła, jakim jest żywa wiara w Boga przez Chrystusa Jezusa, są w swej wewnętrznej istocie dobre i znajdują upodobanie Boże. W rozdziale szóstym nasz Pan pokazał, jak wszystkie bez wyjątku uczynki nasze, nawet te, które wydają się ze swej natury obojętne, mogą za sprawą czystości i świętości usposobienia stać się święte, dobre oraz znaleźć Boże upodobanie. Uczynki, którym brak takiego właśnie usposobienia sprawcy, nie mają dla Boga żadnego znaczenia; z kolei, wszystkie uczynki zewnętrzne poświęcone Bogu mają w Jego oczach bardzo wysoką wartość.

3. W pierwszej części rozdziału siódmego nasz Pan wskazuje na najczęstsze i najbardziej zgubne przeszkody na drodze do świętości. W dalszej części Kazania przekonuje nas całym szeregiem argumentów do przełamania wszystkich przeszkód i otrzymania nagrody w górze, do której zostaliśmy powołani.

4. Pierwszym zagrożeniem, którego powinniśmy się wystrzegać jest sądzenie innych. Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Wezwanie to znaczy, że nie powinniśmy innych sądzić, abyśmy nie zostali osądzeni przez Pana, i nie ściągnęli zemsty na swoje głowy. Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. Jest to prosta i słuszna zasada, która wskazuje, że Pan pozwala nam samym określić sposób, w jaki postąpi wobec nas w dzień wielkiego sądu.

5. Nie ma takiej sytuacji, takiego momentu w życiu, od pierwszej chwili naszej pokuty i świadectwa wiary w Ewangelię, aż po osiągnięcie doskonałości w miłości - w której przestroga ta nie byłaby przydatna każdemu dziecku Bożemu. Żadna bowiem okoliczność życiowa nie szczędzi nam okazji do wydawania osądów. I pokus po temu jest niezliczona ilość, z których wiele jest tak podstępnych, że popadamy w grzech zanim zaczniemy podejrzewać jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Zło, jakie z tego wynika, jest wprost niewyobrażalne. Zawsze bowiem ten, kto sądzi innych, szkodzi swojej duszy, narażając się tym samym na słuszny wyrok Boga. Z kolei, ten, kto pada ofiarą cudzego sądzenia, popada w bezradność, bezsilność i rezygnację, jeśli nie całkiem zboczył ze swej ścieżki, niebezpiecznie cofając się ku zgubie. Jakże często, kiedy ów gorzki korzeń rośnie w górę, wielu jest przezeń pokalanych, przez co sama droga prawdy zostaje pohańbiona, a drogocenne imię, które nosimy, okrywa bluźnierstwo.

6. Nie wydaje się jednak, żeby nasz Pan skierował tę przestrogę jedynie, czy też głównie, do dzieci Bożych, ale raczej do dzieci tego świata, tzn. do ludzi, którzy nie znają Boga. Ci właśnie nie mogą nie słyszeć o dzieciach Bożych, którzy nie są z tego świata; którzy pielęgnują opisaną wyżej religijność; którzy dokładają starań, aby być pokornymi, poważnymi, łagodnymi, miłosiernymi, oraz aby odznaczać się czystością serca; którzy prawdziwie pragną świętego usposobienia, jakiego jeszcze nie udało im się dostąpić; oraz którzy czynią dobro wszystkim ludziom i cierpliwie znoszą wszelkie zło w nadziei, że będzie im to święte usposobienie kiedyś dane. Nikt, kto w swej pobożności zaszedł aż tak daleko, nie może się ukryć przed ludzkim wzrokiem, jak nie może się ukryć miasto położone na górze. Dlaczego więc ci, co widzą ich dobre uczynki, nie chwalą ich Ojca, który jest w niebie. Jaką mają wymówkę na to, że nie idą w ich ślady, że nie naśladują ich przykładu, że nie idą za nimi ani za Chrystusem? Dlaczego, aby tylko mieć jakąś wymówkę, potępiają tych, których powinni naśladować? Spędzają czas na znajdywaniu błędów bliźnich, zamiast próbować poprawić swoje? Tak są zajęci tym, że inni nie trzymają się właściwej drogi, że sami nigdy nie potrafią na nią trafić, a przynajmniej, nigdy nie czynią na niej żadnych postępów, nie wychodząc poza nędzną i martwą formę pozornej pobożności.

7. To właśnie do nich Pan nasz mówi: Czemu widzisz źdźbło w oku brata swego, tzn. słabości, błędy, nierozwagę i ułomności dzieci Bożych, a belki w oku swoim nie dostrzegasz? Nie dostrzegasz tkwiącego w tobie godnego potępienia braku skruchy, szatańskiej pychy, niczym nieposkromionego egoizmu, bałwochwalczej miłości tego świata, które czynią całe twoje życie obrzydliwością w oczach Pana? Nade wszystko, z jaką leniwą beztroską i obojętnością tańczysz nad krawędzią otchłani piekielnej! Z jakim fałszywym wdziękiem, z jakim fałszywym poczuciem przyzwoitości i skromności powiadasz bratu swemu: Pozwól, że wyjmę źdźbło z oka Twego, tzn. nadmiar gorliwości wobec Boga, radykalne wyrzeczenie się samego siebie, przesadne oddalenie się od trosk i spraw tego świata, pragnienie, aby dzień i noc spędzać na modlitwie, albo na słuchaniu słów o życiu wiecznym - a oto belka jest w oku twoim! Nie źdźbło podobne do wymienionych właśnie „ułomności". Ty obłudniku! Udajesz troskę o innych, a w najmniejszym stopniu nie przejawiasz jej wobec własnej duszy. Masz na pokaz rzekomą gorliwość wobec Boga, a tak naprawdę brak ci zarówno miłości, jak i bojaźni Bożej! Wyjmij najpierw belkę z oka swego. Wyjmij belkę nie pokory. Poznaj samego siebie. Zobacz i przekonaj się, że jesteś grzesznikiem. Poznaj zło swego wnętrza, poznaj swoje odrażające zepsucie i gniew Boży, który ciąży na tobie. Wyjmij belkę pychy. Nabierz do siebie wstrętu. Niech skrucha na podobieństwo prochu i popiołu stanie się twoim udziałem. Bądź w swych oczach mniejszy, uboższy, skromniejszy, pośledniejszy. Wyjmij belkę egoizmu. Odkryj właściwy sens słów: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie. Wyrzecz się samego siebie i bierz swój krzyż na siebie codziennie. Niech cała dusza twoja zawoła: Zstąpiłem z nieba (tak właśnie się stało, mianowicie uczynił to twój duch, któremu obca jest śmierć, niezależnie, czy zdajesz sobie z tego sprawę czy nie), nie aby wypełniać wolę swoją, lecz wolę tego, który mnie posłał. Wyjmij belkę miłości do tego świata. Nie miłuj świata, ani tych rzeczy, które są na świecie. Bądź ukrzyżowany dla świata i niech świat będzie ukrzyżowany dla ciebie. Ze świata rób użytek. Bogiem raduj się. W Bogu szukaj wszelkiego szczęścia.

Przede wszystkim jednak wyjmij wielką belkę leniwej beztroski i obojętności. Rozważ dobrze jedną potrzebną rzecz, która rzadko kiedy przychodzi ci na myśl. Pomyśl i przekonaj się, że jesteś nędznym, nikczemnym i pełnym winy robakiem pełzającym na skraju przepaści! Czymże takim jesteś? Grzesznikiem, który przyszedł na ten świat, aby umrzeć, liściem pędzonym na wietrze, kroplą rosy, która wyparuje, żeby już na zawsze zniknąć z naszych oczu! Zdaj sobie z tego sprawę. A wtedy przejrzysz, aby wyjąć źdźbło z oka brata swego. Jeśli tylko znajdziesz czas wolny, aby odpocząć od trosk swojej duszy, to zapewne odkryjesz, w jaki sposób naprawić ułomności swego brata.

8. Ale co to właściwie znaczy: nie sądźcie? Jaki rodzaj sądzenia jest tutaj zakazywany? Nie obmawianie, chociaż nieraz tak właśnie się rozumie przytoczone tu słowa naszego Pana. Obmawianie jest mówieniem zła o osobie nieobecnej, podczas gdy sądzenie może odnosić się zarówno do osoby obecnej jak i nieobecnej. Sądzenie niekoniecznie oznacza w ogóle mówienie; może bowiem odnosić się wyłącznie do myślenia rzeczy złych o innym. Nie żeby Pan nasz jako sądzenie potępiał absolutnie każdy rodzaj złego myślenia o innych. Jeśli bowiem jestem świadkiem popełniania przez kogoś rabunku czy morderstwa, albo słyszę, jak ktoś bluźni przeciwko imieniu Boga, nie mogę nie pomyśleć źle o złodzieju, mordercy czy bluźniercy. Nie na tym polega sądzenie, którego Pan nasz w tym miejscu zakazuje. Nie ma w nim grzechu, ani niczego przeciwnego dobrym uczuciom.

9. Sądzenie, które jest w tym miejscu potępione, polega na myśleniu o innym w sposób nie mający nic wspólnego z miłością. Można wyróżnić cały szereg rodzajów tego rodzaju sądzenia. Po pierwsze, możemy uważać, że ktoś ponosi za coś winę, choć nie jest to zgodne z prawdą. Możemy mu przypisywać (wystarczy, że tylko w naszych myślach) rzeczy, których nie jest winny, np. słowa, których nigdy nie wypowiedział, czy też czyny, których nigdy nie popełnił. Może nam się, również wydawać, wbrew faktom, że czyjś sposób postępowania był niewłaściwy. Nawet kiedy niepodobna sprawiedliwie oskarżyć kogoś czy to o popełnienie jakiegoś czynu, czy też o niewłaściwy sposób postępowania, może nam się wydawać, że zamiary danej osoby nie były dobre i na tej podstawie możemy ją potępić, gdy tymczasem ten, który zna ludzkie serce, widzi naprawdę jej prostotę, dobroć i szczerość.

10. Lecz możemy popełnić grzech sądzenia innych nie tylko przez potępienie osoby niewinnej, ale, po drugie, także przez potępienie winnego w większym stopniu niż na to zasługuje. Ten rodzaj sądzenia innych jest występkiem nie tylko wobec sprawiedliwości, ale również wobec miłosierdziu; bowiem występek ten, jak nic innego, pozbawia nas dobroci i wrażliwości uczuć. Bez tych uczuć łatwo przychodzi nam uważać kogoś, kto jest czemuś winien, za winnego daleko bardziej niż rzeczywiście jest. Tym samym nie doceniamy dobra, które mimo wszystko w nim jest. Doprawdy nie łatwo nas wtedy przekonać, że cokolwiek dobrego może pozostać w kimś, w kim znajdujemy samo zło.

11. Wszystko to pokazuje nam potrzebę miłości, która nie myśli nic złego, ou logidzetai kakon. Taka właśnie miłość nigdy nie wyprowadza niesprawiedliwych i nieżyczliwych ludziom wniosków z jakichkolwiek przesłanek. Miłość nie wyciąga pochopnego wniosku, że skoro raz ktoś popełnił grzech, to zwykle go popełnia, przez co zwyczajowo jest go winien. Miłość nie wyprowadza również wniosku, że jeśli ktoś kiedyś był zwyczajowo winien jakiegoś grzechu, to jest go nadal winien. Tym bardziej więc nie wyciąga pochopnie wniosku, że jeśli ktoś jest winien jednego grzechu, to tym samym jest winien innych. Tego rodzaju złe rozumowanie jest napiętnowane jako grzeszne sądzenie, przed którym nasz Pan nas przestrzega. Powinniśmy zrobić wszystko, aby go uniknąć, jeśli tylko miłujemy Boga i swoją duszę.

12. Przypuśćmy jednak, że nie potępiamy ani osoby niewinnej ani winnej bardziej niż na to zasługuje. Możemy jednak wpaść w jeszcze inną pułapkę, która stanowi trzeci rodzaj grzesznego sądzenia, mianowicie jeśli potępimy kogoś mimo, że brak jest po temu wystarczających dowodów. Nawet jeśli domniemane przez nas fakty kiedykolwiek okazałyby się prawdziwe, nie jest to dla nas okolicznością łagodzącą, ponieważ nie należy wydawać osądu na podstawie przypuszczeń, ale wyłącznie dowodów i jak długo pozostawały one w sferze domysłów, powinniśmy się byli powstrzymać od wydawania jakiegokolwiek osądu. Powiadam: jak długo pozostawały w sferze domysłów, ponieważ nie możemy posłużyć się żadną wymówką, choćby dowody później okazały się niezbite. Najpierw bowiem trzeba mieć dowody i dopiero porównawszy je z argumentami strony przeciwnej wydawać osąd. Nie ma dla nas żadnego „alibi" także wtedy, gdy wydajemy osąd zanim wysłuchaliśmy obrony strony oskarżonej. Nawet Żydzi mogliby nam dać w tym względzie lekcję sprawiedliwości opartej na miłosierdziu i braterskiej miłości. Czy zakon nasz, powiada Nikodem, sądzi człowieka, jeżeli go wpierw nie przesłucha i nie zbada, co czyni. Nawet poganin powiedział to samo, kiedy przywódca narodu żydowskiego chciał uzyskać wyrok dla swojego więźnia: nie ma u Rzymianina zwyczaju sądzić jakiegoś człowieka zanim oskarżony nie stanie wobec oskarżycieli twarzą w twarz i nie będzie miał sposobności obrony przed zarzutami.

13. Doprawdy trudno by nam było popełnić grzech pochopnego sądzenia, gdybyśmy tylko poszli za radą innego pogańskiego Rzymianina, który potwierdza, że w swojej praktyce sam do niej się stosował: Jestem tak daleki od łatwowierności w stosunku do dowodów przytaczanych przeciwko innej osobie, że niełatwo i nie od razu wierzę komuś, kto przytacza dowody przeciwko samemu sobie. Zawsze pozwalam mu przemyśleć sprawę raz jeszcze, a niejednokrotnie dopuszczam również poradę. Ty, który nazywasz się chrześcijaninem, idź i czyń podobnie, aby na Sądzie poganie nie powstali i nie potępili ciebie.

14. Jakże rzadko powinniśmy się posuwać do potępiania czy wydawania osądu o innych, a przynajmniej, jak łatwo można byłoby zaradzić złu grzesznego sądzenia innych, gdybyśmy tylko zastosowali się do jasnej i zrozumiałej zasady, której uczy nas sam Pan: Jeśliby zgrzeszył brat twój (albo słyszałeś czy też wydaje ci się, że zgrzeszył), idź, upomnij go sam na sam. Na tym polega pierwszy krok, jaki powinien być uczyniony. Jeśliby zaś nie usłuchał, weź ze sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby na oświadczeniu dwu lub trzech świadków była oparta każda sprawa. Na tym polega drugi krok. A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz zborowi, tzn. albo przełożonym, albo całej społeczności zboru. Wykonałeś to, co do ciebie należało. Nie wracaj do tego więcej, ale powierz całą sprawę Bogu.

15. Przypuśćmy jednak, że za sprawą łaski Bożej wyjąłeś belkę z oka swego i widzisz teraz wyraźnie źdźbło lub belkę w oku brata swego. Uważaj jednak, żebyś, usiłując mu pomóc, sobie samemu nie wyrządził krzywdy. Mimo wszystko, nie dawaj psom tego, co święte. Nie zaliczaj pochopnie nikogo do ich grona. Ale jeśli miałoby się okazać, że ktoś rzeczywiście zasługuje na taki epitet, nie rzucaj pereł swoich przed wieprze. Uważaj na to, co nazywa się gorliwością nierozsądną, gdyż jest to kolejna przeszkoda na drodze do stania się doskonałym tak, jak Ojciec niebieski doskonały jest. Ci, co rzeczywiście pragną doskonałości, nie mogą nie pragnąć jej również dla całej ludzkości. I kiedy my sami po raz pierwszy mamy udział w tym darze nieba, boskim dowodzie tego, czego nie widzimy, zastanawia nas, dlaczego pozostali ludzie nie dostrzegają rzeczy, które my tak wyraźnie widzimy. Nic więc dziwnego, że podejmujemy stanowczą decyzję, że zrobimy wszystko, aby oczy wszystkich, z którymi utrzymujemy jakiekolwiek stosunki, przejrzały tak samo jak nasze. Dlatego bez chwili zwłoki nacieramy na każdego, kogo tylko spotkamy, próbując wymusić na nim, żeby przejrzał, niezależnie czy chce tego czy nie. Przez ten niezdrowy tryumfalizm nieposkromionej gorliwości, dusze nasze ponoszą niemałą szkodę. Aby zapobiec naszemu niepotrzebnemu marnowaniu sił, nasz Pan udziela nam pożytecznej przestrogi (pożytecznej dla wszystkich, ale w szczególności dla tych, którzy przeżywają swoją pierwszą miłość), Nie dawajcie psom tego. co święte, i nie rzucajcie pereł swoich przed wieprze, by ich snadź nie podeptały nogami swymi i obróciwszy się, nie rozszarpały was.

16. Nie dawajcie psom tego, co święte. Niech nie przyjdzie ci do głowy uważać, że ktokolwiek zasługuje na to miano, dopóki nie masz nieodpartych i niepodważalnych dowodów, że tak właśnie jest w istocie. Ale gdy tylko w pełni się przekonasz, że prawdą jest, iż ktoś jest złym i nikczemnym człowiekiem, któremu nie tylko brak znajomości Boga, ale który jest wrogiem Boga, sprawiedliwości i wszystkiego, co prawdziwie święte. Nie dawajcie tego, co święte, to hagion, rzeczy, w pełnym tego słowa znaczeniu, świętej - psom.

To, co święte, w szczególności nauka Ewangelii, która zakryta była od wieków i od pokoleń, a teraz ujawniona jest za sprawą objawienia Jezusa Chrystusa i natchnienia Ducha Świętego nie powinna być bezczeszczona przez próbę trafienia do tych, którzy pojęcia nie mają, że jest jakiś Duch Święty. Nie żeby oznaczało to rezygnację z misji Chrystusowej wobec nich, jeśli niektórzy z nich znajdą się na nabożeństwie zborowym. Nie możemy nie głosić i im Słowa Bożego niezależnie, czy będą słuchać czy okazywać niechęć. Ale co innego jest w wypadku osobistych stosunków chrześcijan z nimi. Bynajmniej nie trzeba wystawiać się na okropność ich osobowości, ani nie ma obowiązku wmuszać w nich wielkich i chwalebnych prawd, jeśli bluźnią i zaprzeczają im, okazując głęboko zakorzenioną wrogość. Nie ma takiej powinności, ale raczej należy przemawiać do nich na tyle, na ile są w stanie to tolerować. Nie zaczynaj nauczania ich od rozprawy na temat odpuszczenia grzechów czy daru Ducha Świętego, ale raczej postaraj się przemówić do nich ich własnym sposobem odwołując się do przyjmowanych przez nich zasad. Z rozumnym, godnym szacunku, ale nieprawym epikurejczykiem mów o usprawiedliwieniu, o wstrzemięźliwości i o przyszłym sądzie. Jest to zapewne najlepszy sposób, aby zaniepokoić Feliksa. Bardziej wyrafinowane tematy zachowaj dla ludzi o bardziej wymagającym intelekcie.

17. Nie rzucajcie pereł swoich przed wieprze. Bądź powściągliwy w wydawaniu wyroków o kimkolwiek. Ale jeśli niepodobna zaprzeczyć jasnym i oczywistym faktom, że świnie nie usiłują nawet udawać, iż nimi nie są, a przeciwnie, chełpią się swoim bezwstydem, nie okazując najmniejszej choćby pretensji do czystości serca czy życia, oraz pławiąc się w nieczystości i chciwości - to nie rzucaj pereł swoich przed nich. Nie próbuj mówić do nich o tajemnicy Królestwa, o rzeczach, których ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało, gdyż dla ich serc rzeczy te nie są poznawalne, skoro brak im zmysłu duchowego i możliwości przyswajania wiedzy. Nie mów im o drogich i największych obietnicach, które Bóg nam dał w swoim umiłowanym Synu. Jakież pojęcie o staniu się uczestnikami boskiej natury mogą mieć ci, co nawet nie pragną uniknąć skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwości Zapewne takie, jakie świnie mogą mieć o perłach: na ile perły mogą być dla nich przysmakiem, na tyle atrakcją mogą być dla nich głębokości Boże i znajomość tajemnic Ewangelii. Są oni bowiem po szyję zanurzeni w bagnie tego świata, w przyziemnych przyjemnościach, troskach i pożądliwości. Nie rzucajcie pereł przed nich, by ich nie podeptali nogami swoimi, tzn. aby całkowicie nie pogardzili tym, czego nie są w stanie zrozumieć, i nie złorzeczyli temu, czego nie znają. Ale nie dość na tym. Zapewne inne problemy dałyby się wam również we znaki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby zgodnie ze swoją naturą obrócili się i was rozszarpali, gdyby za dobro odpłacali wam złem, odpowiadając przekleństwem na błogosławieństwo oraz nienawiścią na dobrą wolę. Tak dalece zamysł ciała jest wrogi Bogu i wszystkiemu, co Boże. Takiego właśnie traktowania możesz spodziewać się z ich strony, jeśli spotka ich z twej strony niewybaczalna zniewaga polegająca na usiłowaniu ocalenia ich dusz od śmierci i wyrwania ich jak głowni z ognia.

18. Ale i co do tych, którzy jak na razie obracają się i rozszarpują cię, nie należy tracić nadziei, gdyż nawet jeśli wyczerpiesz wszystkie argumenty i całą twoją siłę perswazji, pozostaje jeszcze jeden środek zaradczy i to taki, który często okazuje się skuteczny wtedy, gdy wszystkie inne zawodzą. Mam na myśli modlitwę. Dlatego czegokolwiek byś nie pragnął czy też życzył duszom innych lub swojej, Proś, a będzie ci dane, szukaj, a znajdziesz; kołacz, a otworzą ci. Zaniedbanie modlitwy jest trzecią poważną przeszkodą na drodze do świętości. A przecież nie mamy, bo nie prosimy. O, jakże łagodny, uprzejmy, pokornego serca i pełen miłości do Boga i człowieka mógłbyś być, gdybyś tylko o to prosił i trwał w modlitwie. Dlatego, przynajmniej teraz, proś, a będzie ci dane. Proś o to, abyś w pełni doświadczał i w sposób doskonały pielęgnował religijność, którą Pan nasz tak pięknie tutaj opisuje. Wtedy będzie ci dane stać się świętym, jak On jest święty zarówno w sercu jak i w całym swoim postępowaniu. Szukaj w sposób, w jaki On nakazał, studiując Pismo Święte, słuchając Jego Słowa, me¬dytując nad nim, poszcząc, uczestnicząc w Wieczerzy Pańskiej, a z pewnością znajdziesz. Znajdziesz drogocenną perłę, tzn. wiarę, która zwycięża świat, pokój, którego świat nie może dać,, miłość, która jest rękojmią twego dziedzictwa. Kołacz, tzn. trwaj w modlitwie i we wszystkich naukach Pana. Nie szczędź sił ciała i ducha. Zmierzaj do celu. Nie przyjmuj wymówek. Nie puść go, dopóki ci nie pobłogosławi. A otworzą ci drzwi miłosierdzia, świętości i niebios.

19. Współczując zatwardziałości naszych serc, nieskorych wierzyć w dobroć Bożą, Pan nasz znajduje upodobanie w powtarzaniu i potwierdzaniu swojego nauczania, l tak powiada: Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, tak, że w rezultacie błogosławieństwo nikogo nie omija. A kto szuka, tzn. każdy, kto szuka, znajduje miłość i obraz Boży. A kto kołacze, tzn. każdy, kto kołacze, temu otworzą wrota sprawiedliwości. Nikt więc nic powinien czuć się zniechęcony, że może prosić, szukać czy kołatać na próżno. Pamiętaj o jednym: zawsze się módl, szukaj, kołacz i nie ustawaj. A wtedy obietnica na pewno się spełni. Jest bowiem niewzruszona jak filary niebios. Nawet bardziej niewzruszona niż one, ponieważ niebo i ziemia przeminą, a słowa jego nie przeminą.

20. Aby pozbawić nas jakiegokolwiek pretekstu to niewiary, nasz Mistrz w następnych wersetach jeszcze inaczej, tym razem szczególnie emocjonalnie, ilustruje treść swojego nauczania: Czy jest między wami taki człowiek, powiada, który, gdy go syn będzie prosił o chleb, da mu kamień? Innymi słowy, czy naturalne uczucie wobec osoby, którą miłujesz, pozwala ci odmówić spełnienia jej zwykłej prośby o dobro? Albo, gdy go będzie prosił o rybę, da mu węża? Czy komuś, kogo miłujesz, dasz raczej to, co szkodzi czy krzywdzi niż to, co przynosi dobro i pożytek? Tak więc na podstawie swoich własnych uczuć i czynów możesz w pełni się przekonać, że jak niepodobna złem odpowiedzieć na prośbę o dobro, tak twoje prośby o zaspokojenie twoich potrzeb, spotkają się z dobrą odpowiedzią. Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, który jest samym dobrem i tylko dobrem, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą, albo mówiąc inaczej, da Ducha Świętego tym, którzy go proszą! W Nim, który jest najwyższym dobrem, jest cała mądrość, pokój, radość i miłość, całe nieprzebrane bogactwo świętości i szczęścia, wszystko to, co Pan przygotował dla tych, którzy Go miłują.

21. Ale aby modlitwa twoja została przez Boga wysłuchana, dołóż wszelkich starań, żeby miłość zapanowała w twoich stosunkach z wszystkimi ludźmi; inaczej bowiem możesz ściągnąć na swoją głowę raczej przekleństwo niż błogosławieństwo. Podobnie, nie możesz oczekiwać jakichkolwiek błogosławieństw Bożych, jeśli nie masz miłości wobec swoich bliźnich. Dlatego niech i ta przeszkoda zostanie bezzwłocznie przez ciebie usunięta. Niech miłość i tylko miłość stanie się miarą twoich wzajemnych stosunków z innymi oraz podejścia do całej ludzkości. Miłuj ich nie słowem tylko, lecz czynem i prawdą. A więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie; taki bowiem jest zakon i prorocy.

22. Takie bowiem jest królewskie prawo i złota zasada miłosierdzia i sprawiedliwości, którą nawet pogański cesarz kazał wypisać na bramie swojego pałacu. Wielu uważa, że zasada ta zapisana jest w sposób naturalny w umyśle każdego, kto przychodzi na świat. Sądzę, że przynajmniej tyle jest pewne, że ktokolwiek nie usłyszałby jej po raz pierwszy, od razu wydaje mu się ona w sposób oczywisty przemawiać do jego sumienia i rozumu tak jak i do sumienia i rozumu każdego innego człowieka, i to do tego stopnia, że nikt nie może z premedytacją jej złamać bez doznania uczucia potępienia w sercu swoim.

23. Taki bowiem jest zakon i prorocy. Cokolwiek zostało zapisane w Prawie, które dawno temu Pan objawił ludzkości, jakiekolwiek nauki przekazał Bóg za pośrednictwem swoich świętych proroków, którzy dawali świadectwo prawdzie od początku świata - wszystkie one dają się streścić w tych właśnie kilku słowach, w tej jednej złotej zasadzie. Myśl w niej zawarta, jeśli tylko właściwie zrozumiana, obejmuje całość religii, którą nasz Pan przyszedł na ziemię ustanowić.

24. Można tę złotą zasadę odczytać albo w sensie pozytywnym albo negatywnym. Jeśli zinterpretowalibyśmy jaw sensie negatywnym, to brzmiałaby ona tak: Czegokolwiek nie chcesz, żeby ludzie tobie czynili, tego i ty im nie czyń. Zasada ta jest prosta, łatwa do zapamiętania i zastosowania. We wszelkich swoich stosunkach z bliźnim, uczyń jego sprawę swoją własną. Pomyśl tylko, że okoliczności mogą ulec zmianie, i ty sam możesz znaleźć się w sytuacji, w której on jest teraz. Uważaj wtedy, żebyś nie uległ nastrojom czy myślom, żebyś nie wypowiedział stów, ani w ogóle nie uczynił niczego – co przedtem uważałeś za godne w nim potępienia, oczywiście gdyby teraz przyszło ci samemu znaleźć się w jego sytuacji.

Jeśli natomiast zinterpretowalibyśmy tę zasadę w sensie pozytywnym, to brzmiałaby następująco: Czegokolwiek w sposób rozumny wymagasz od drugiego człowieka, zakładając, że ty sam znalazłbyś się w jego sytuacji, czyń to każdemu z synów ludzkich, ile tylko masz sil.

25. Podajmy teraz jeden czy dwa przykłady praktycznego zastosowania tej zasady w życiu. Jasne jest, że każdy człowiek w sumieniu swoim nie życzyłby sobie być osądzanym przez innych, w szczególności nie życzyłby sobie być bezpodstawnie i pochopnie oskarżanym o zło; tym bardziej nie życzylibyśmy sobie, żeby inni źle o nas mówili i ujawniali nasze rzeczywiste błędy i ułomności. Zastosuj ten przykład do siebie. Nie czyń innemu, czego nie życzyłbyś sobie, żeby on tobie czynił, a nigdy więcej nie będziesz osądzał swojego bliźniego, nigdy więcej nie będziesz bezpodstawnie i pochopnie oskarżał innych o popełnienie zła; tym bardziej nigdy już więcej nie będziesz innych obmawiał. Nigdy już więcej nawet nie wspomnisz choćby i rzeczywistych przewinień osób nieobecnych, chyba że byłbyś przekonany, iż dla dobra innych jest to bezwzględnie konieczne.

26. Weźmy inny przykład. Życzylibyśmy sobie, żeby inni ludzie kochali, szanowali nas i postępowali wobec nas według zasad sprawiedliwości, miłosierdzia i prawdy. Z kolei pragnieniem naszego rozumu jest, żeby inni, na ile tylko jest to w ich mocy, wyświadczali nam wszelkie dobro bez szkody dla samych siebie. A przytaczając znaną zasadę, odnoszącą się do zewnętrznych przejawów postępowania, powiedzielibyśmy, że luksus innych powinien ustąpić naszej wygodzie, cudza wygoda naszym potrzebom, a cudze potrzeby wymogom naszej skrajnie krytycznej sytuacji. Niech ta zasada będzie dla nas wyzwaniem: Postępujmy tak, jak chcielibyśmy, żeby inni wobec nas postępowali. Miłujmy i szanujmy wszystkich ludzi. Niech sprawiedliwość, miłosierdzie i prawda kierują naszym umysłem i działaniem. Niech nasz luksus ustąpi wygodzie naszego bliźniego (kogóż luksus ostałby się wtedy?); nasze wygody niech ustąpią potrzebom naszego bliźniego, a nasze potrzeby jego skrajnie krytycznej sytuacji.

27. Na tym polega prawdziwie czysta moralność. Czyń to, a będziesz żył, Pokój i miłosierdzie nad tymi wszystkimi, którzy tej zasady trzymać się będą, ponieważ są Izraelem Bożym. Ale trzeba zauważyć, że nikt nie może postępować zgodnie z tą zasadą (i od początku świata nigdy nie postępował), nikt nie może miłować bliźniego jak siebie samego, jeśli najpierw nie miłuje Boga. Nikt też nie może miłować Boga, jeśli nie wierzy w Chrystusa, jeśli nie ma odkupienia w Jego krwi, oraz jeśli Duch nie świadczy wespół z duchem Jego, że jest dzieckiem Bożym. Dlatego wiara jest korzeniem wszystkiego – tak teraźniejszego jak i przyszłego zbawienia. Musimy więc bezustannie mówić każdemu grzesznikowi: Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony. Będziesz teraz zbawiony, abyś na zawsze mógł zostać zbawiony, zbawiony na ziemi, aby dostąpić zbawienia w niebie. Uwierz w Jego, a wiara twoja będzie czynna w miłości. Bodziesz miłował Pana, Boga swego, ponieważ On cię najpierw umiłował; będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A wtedy twoją chwałą i radością będzie żyć tą miłością i ją pomnażać, nie tylko przez powstrzymywanie się od tego, co jest jej wrogie, mianowicie od wszelkiej niestosownej myśli, słowa czy uczynku, ale również przez okazywanie każdemu dobroci, którą chciałbyś, żeby i On tobie okazywał.

Kazanie z 1750 r.

(Jan Wesley, „Poucz mnie o tym czego nie wiem. Zbiór kazań”, Warszawa, 2001; Prawa autorskie Wydawnictwo Pielgrzym Polski, ul. Mokotowska 12, 00-561 Warszawa.)