OTWARTE SERCA, OTWARTE UMYSŁY, OTWARTE DRZWI
 Takimi pragną być ludzie, których nazwano metodystami
Świadectwo Ducha (II)

„Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy.” (Rz 8, 16)

I. 1. Nikt, kto wierzy, że Pismo Święte jest Słowem Bożym, nie jest w stanie kwestionować głębokiej prawdy wyrażonej w tych słowach. Została ona przytoczona nie tylko w tym miejscu Listu do Rzymian, i to wcale nie mimochodem czy w sposób niezrozumiały, ale formułowana była wielokrotnie, w sposób niedwuznaczny, pełen powagi i celowości, gdyż odnosi się do jednego ze szczególnych przywilejów dziecięctwa Bożego.

2. Jest rzeczą niezbędną prawdy tej bronić i ją wyjaśniać, gdyż w innym wypadku stajemy wobec dwojakiego niebezpieczeństwa. Z jednej strony, jeśli ją zakwestionujemy, zachodzi niebezpieczeństwo, że nasza pobożność ulegnie wynaturzeniu w zwykły formalizm, że posiadłszy pobożność pozorną, zaniedbamy, jeśli w ogóle nie odrzucimy, prawdziwą jej moc. Z drugiej jednak strony, jeśli prawdę tę przyjmiemy za pewnik, ale nie spróbujemy ogarnąć jej rozumem, staniemy się podatni na ekscesy entuzjazmu. Dlatego jest rzeczą niezwykłej doniosłości, aby ci, którzy doświadczają bojaźni Bożej, ze względu na tę ważką prawdę wystrzegali się obydwu niebezpieczeństw i to przez argumentację opartą zarówno na Piśmie Świętym, jak i na świadectwie rozumu.

3. Przedstawienie argumentów opartych na Piśmie i na świadectwie rozumu jest tym bardziej pożądane, że niewiele w sposób jasny na ten temat napisano, jeśli nie liczyć paru rozpraw przeciwników, udających jedynie rzetelny namysł. Nie ulega wątpliwości, że w większości wypadków rozprawy te napisano w odpowiedzi na pobieżne, nie oparte na Piśmie i nierozumne opinie innych, którzy nie rozumieją należycie ani tego, co mówią, ani tego, co twierdzą,

4. Zwłaszcza tzw. metodyści powołani zostali, aby zrozumieć, wyjaśnić i bronić nauki o dziecięctwie Bożym jako wspólnym świadectwie Ducha Bożego i ludzkiego. Jest to bowiem wielka część świadectwa, z którym Bóg polecił im dotrzeć do wszystkich ludzi. Za sprawą szczególnego błogosławieństwa Bożego, udzielonego im w studiowaniu Pisma Świętego a popartego własnym doświadczeniem dziecięctwa Bożego, na nowo została odkryta ta wielka prawda ewangeliczna, która przez tyle lat leżała w całkowitym niemal zapomnieniu.

II. 1. Czym jednak jest świadectwo Ducha? Oryginalny wyraz grecki, martyrua, można przetłumaczyć albo jako świadek (i tak właśnie w niektórych miejscach tekstu Pisma wyraz ten się tłumaczy), albo mniej dwuznacznie jako świadectwo czy dowód. W naszym tłumaczeniu Pisma Świętego martyrua jest oddawana właśnie jako dowód, świadectwo. A takie jest to świadectwo (tzn. dowód, albo inaczej, całość tego, o czym Bóg świadczy we wszystkich tekstach natchnionych), że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu Jego. Świadectwo, o którym mowa w tekście stanowiącym podstawę niniejszego rozważania, jest dziełem Ducha Bożego wraz z naszym duchem. To Duch Boży jest osobą składającą świadectwo. Treścią jego świadectwa skierowanego do nas jest to, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Bezpośrednim następstwem tego świadectwa są owoce Ducha, mianowicie: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość i dobroć. Bez owoców Ducha świadectwo dziecięctwa Bożego ustaje, gdyż w sposób nieunikniony zostaje unicestwione nie tylko przez popełnienie jakiegoś zewnętrznego grzechu, albo świadome zaniedbanie obowiązku, ale także przez utorowanie drogi grzechowi wewnętrznemu, jednym słowem, przez wszystko to, co zasmuca Ducha Świętego.

2. Wiele lat temu powiedziałem: W języku ludzkim trudno jest znaleźć słowa, które mogłyby wyjaśnić głębokości Boże. W istocie słowa, które wiernie oddałyby to, co jest udziałem dzieci Bożych, nie istnieją. Ale gdyby ktoś (przez samego Boga pouczony w doborze właściwych, tj. czasem łagodnych, a czasem dosadnych słów) zapragnął znaleźć stosowne słowa, mógłby powiedzieć, że świadectwo Ducha jest niejako wewnętrznym odbiciem w duszy, przez które Duch Boży bezpośrednio świadczy mojemu duchowi, że dzieckiem Bożym jestem, że Jezus Chrystus umiłował mnie i siebie oddal za mnie, że wszystkie moje grzechy są wymazane, i że ja, nawet ja, jestem z Bogiem pojednany.

3. Dwadzieścia lat refleksji nad kwestią świadectwa Ducha bynajmniej nie skłania mnie do zmiany choćby na jotę zdania wtedy wyrażonego, a przytoczonego tutaj. Nie wydaje mi się również, żeby należało wprowadzić do tego sformułowania jakieś poprawki stylistyczne, aby w sposób bardziej zrozumiały oddać myśl. Powiem jedynie tyle: jeśli któreś z dzieci Bożych znajdzie słowa bardziej zrozumiałe i lepiej oddające to, co Słowo Boże mówi na ten temat, gotów jestem je przyjąć i odstąpić od mojego sformułowania.

4. Jednocześnie chciałbym wyjaśnić, że nie wydaje mi się, żeby świadectwo Ducha Świętego było w jakikolwiek sposób poznawalne zmysłowo, ani żeby zawsze odwoływało się do głosu wewnętrznego w człowieku, chociaż czasami odwołanie się do głosu wewnętrznego może mieć miejsce. Nie przypuszczam też, żeby Duch Boży zawsze powierzał sercu ludzkiemu (chociaż nie można wykluczyć, że czasami i tak się dzieje) jakiś szczególny tekst Pisma Świętego. Ale w sposób tak potężny, a jednocześnie niepojęty działa on na duszę ludzką, że burzliwy wiatr i wzburzone fale ustają, po czym nastaje spokój pełen słodyczy, w którym serce znajduje spoczynek jak gdyby w objęciach Jezusa. W rezultacie grzesznik wyraźnie doznaje zadośćuczynienia Bożego pojednania oraz przekonania, że odpuszczone są jego nieprawości, a jego grzechy zakryte.

5. O co jednak chodzi w dyskusji na temat świadectwa Ducha? Ani o to, czy mamy w ogóle do czynienia ze świadkiem, albo inaczej, świadectwem Ducha. Ani też o to, czy rzeczywiście Duch świadczy wraz z naszym duchem, że dziećmi Bożymi jesteśmy. Nie podobna stawiać tych kwestii, nie popadając jednocześnie w sprzeczność z Pismem Świętym, i nie zarzucając tym samym prawdzie Słowa Bożego kłamstwa. Dlatego wszyscy uczestnicy dyskusji zgadzają się, że nie sposób kwestionować, że w istocie mamy tutaj do czynienia ze świadectwem Ducha.

6. Nie jest również przedmiotem kontrowersji to, czy świadek albo inaczej świadectwo, że jesteśmy dziećmi Bożymi, jest pośrednie. Pośrednie świadectwo jest właściwie tożsame ze świadectwem dobrego sumienia zwróconego ku Bogu, i w istocie jest następstwem refleksji i rozważań na temat tego, czym są doznania naszej duszy ściśle rzecz biorąc, świadectwo dobrego sumienia częściowo wynika ze Słowa Bożego, a częściowo z naszego własnego doświadczenia. Słowo Boże bowiem powiada, że każdy, kto ma owoce Ducha, jest dzieckiem Bożym. Doświadczenie albo inaczej, wewnętrzna świadomość mówi, że mam udział w owocach Ducha. Na tej podstawie jest rzeczą przez rozum uprawnioną wyciągnąć wniosek:

Dlatego rzeczywiście jestem dzieckiem Bożym. Wśród uczestników debaty także i to rozumowanie nie jest kwestią sporną.

7. Nie twierdzimy również, że owoce Ducha nie są koniecznym następstwem prawdziwego świadectwa Ducha. Wprost przeciwnie, twierdzimy właśnie, że owoce Ducha z jego świadectwa bezpośrednio wypływają. Oczywiście, nie zawsze w tym samym stopniu zwłaszcza w chwili, kiedy świadectwo po raz pierwszy zostaje udzielone, w jeszcze mniejszym stopniu w późniejszym czasie. Ani też radość czy pokój nie zawsze tak samo idą ze sobą w parze; podobnie nie zawsze w jednakowym stopniu towarzyszy świadectwu Ducha miłość. Ana¬logicznie samo świadectwo Ducha nie zawsze jest równie jasne i przekonywające.

8. Głównym przedmiotem sporu jest to, czy w ogóle jest jakiekolwiek bezpośrednie świadectwo Ducha, oraz czy jest jakieś inne świadectwo Ducha niż to, które wynika ze świadomości jego owoców.

III. l. Osobiście wierzę, że jest, ponieważ taki wydaje mi się prosty i naturalny sens samego tekstu: Sam Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. Wyraźnie wymienieni są tutaj dwaj świadkowie, którzy razem o tym samym świadczą, mianowicie Duch Boży i nasz własny duch. Zmarły niedawno biskup Londynu w swoim kazaniu na temat tego właśnie tekstu wydaje się zdziwiony, że może ktoś uważać inaczej. To, że występują dwaj świadkowie: Duch Boży i nasz własny duch, wydaje się być wyraźnie tutaj powiedziane i to w dodatku w dosłownej warstwie znaczenia tekstu. Powiada biskup: świadectwo naszego ducha jest tym, czym jest świadomość naszej własnej czystości; mówiąc nieco jaśniej, jest świadomość naszej własnej czystości niczym innym jak tylko świadomością owoców Ducha. Kiedy nasz duch jest ich świadomy, mianowicie miłości, radości, pokoju, cierpliwości, uprzejmości i dobroci – w oparciu o te przesłanki łatwo wyciąga wniosek, że w istocie jesteśmy dziećmi Bożymi.

2. Prawdą jest, że biskup przypuszcza, iż świadectwo naszego ducha jest świadomością naszych dobrych uczynków. Tak bowiem, twierdzi biskup, świadczy Boży Duch. Niemniej jednak świadomość naszych dobrych uczynków jest zawarta w świadectwie naszego własnego ducha, i to, jego zdaniem, w istocie według ogólnie przyjętego znaczenia tego słowa, gdyż tak powiada Apostoł Paweł: To bowiem jest chlubą naszą: świadectwo sumienia naszego, że w świątobliwości i czystości Bożej wiedliśmy życie na tym świecie. Jest rzeczą oczywistą, że w przytoczonych słowach czystość odnosi się w co najmniej tym samym stopniu do naszych słów i czynów co do wewnętrznych dyspozycji. Tak więc świadectwo to nie jest innym świadectwem, ale tym samym, które poprzednio wymienione zostało, jest mianowicie to świadectwo świadomością naszych dobrych uczynków będącą jedynie częścią świadomości naszej czystości. W konsekwencji, pozostawać wydaje się mimo wszystko tylko jedno świadectwo. Jeśli więc tekst nasz mówi o dwóch świadkach, jednym z nich ani nie jest świadomość dobrych uczynków, ani też czystość, gdyż są one w sposób widoczny zawarte w świadectwie naszego ducha.

3. Czym jest więc świadectwo naszego ducha? Gdyby nasz tekst nie był wystarczająco jasny, odpowiedź na to pytanie z łatwością można byłoby znaleźć w wersecie poprzednim; Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Z tego wynika wniosek następujący: Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy.

4. Wniosek ten bliżej wyjaśnia podobny tekst z Listu do Galacjan 4,6: A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zestal Ducha Syna swego do serc waszych, walającego: Abba, Ojcze! Czy właśnie ten werset z Listu do Galacjan nie opisuje czegoś, co jest intuicyjne i bezpośrednie, a nie rezultatem refleksji czy rozważania? Czy Duch nie woła w sercach naszych: Abba, Ojcze w chwili, w której jest on nam dany, poprzedzając tym samym jakąkolwiek refleksję nad czystością naszą, więcej, wyprzedzając jakiekolwiek poznanie rozumowe? Czy nie wydaje się to prosty i naturalny sens tych słów, który narzuca się każdemu w momencie, kiedy tylko je usłyszy? Wszystkie więc przytoczone wyższe teksty w swoim najbardziej dosłownym znaczeniu opisują bezpośrednie świadectwo Ducha.

5. To, że świadectwo Ducha Świętego z natury rzeczy w sposób konieczny poprzedza świadectwo ducha naszego, wynika choćby z tego względu, że zanim staniemy się świadomi, iż jesteśmy święci w sercu i życiu naszym, musimy najpierw w istocie takimi być. Ponieważ jednak korzeniem wszelkiej świętości jest miłość do Boga, zanim możemy stać się święci, musimy najpierw Boga umiłować. Nie możemy jednak Boga umiłować dopóki nie poznamy, że On nas umiłował: Miłujemy Go, gdyż On nas przedtem umiłował. Nie wcześniej jednak wiemy, że on nas umiłował, aż zaświadczy o tym Jego Duch naszemu. Przedtem nie podobna uwierzyć w Jego miłość; dlatego zanim się to nie stanie, nie możemy powiedzieć: Obecne życie moje jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie.
Wtedy, tylko wtedy czując,
że krew Jego nas dotyczy,
wołamy z radością niewysłowioną:
Ty jesteś moim Panem i Bogiem moim.

Skoro więc świadectwo jego Ducha musi poprzedzać miłość do Boga i wszelkie przejawy świętości, wynika z tego, że musi również poprzedzać naszą świadomość miłości do Boga i świętości.

6. W tym miejscu naszych rozważań należy podnieść kwestię osobistego doświadczenia dziecięctwa Bożego, które stanowi potwierdzenie nauczania opartego na Piśmie Świętym. Jest to doświadczenie nie dwóch, trzech, czy kilku osób, ale wielkiego tłumu, którego nikt nie mógł zliczyć. Zostało ono potwierdzone zarówno w naszych czasach jak i przeszłości przez wielki obłok żywych i umarłych świadków. Jest ono potwierdzane tak przez twoje doświadczenie jak i moje. Sam Duch zaświadczył mojemu duchowi, że jestem dzieckiem Bożym, i dał mi dowód tego tak, że natychmiast zawołałem: Abba, Ojcze! Uczyniłem to ja (tak jak uczyniłeś to i ty) zanim zdobyłem się na refleksję i uświadomiłem sobie obecność jakichkolwiek owoców Ducha. Właśnie z tego świadectwa otrzymanego przeze mnie wypływa miłość, radość i pokój jak i wszelkie inne owoce Ducha. Usłyszałem najpierw: Grzechy są ci odpuszczone! Ma Bóg w tobie upodobanie. Usłyszałem, i w sercu moim otwarły się niebiosa.

7. Znajduje to potwierdzenie w doświadczeniu dzieci Bożych, spośród których tysiące mogą wyznać, że nigdy nie była im dana wiedza, iż Bóg znajduje w nich upodobanie, dopóki nie zostało im to bezpośrednio poświadczone przez Ducha Bożego. Znajduje to również potwierdzenie u wszystkich tych, którzy są przekonani o grzechu, którzy czują, że gniew Boży ciąży na nich. Ci właśnie nie mogą zadowolić się niczym mniej przekonywającym niż samo bezpośrednie świadectwo Ducha, że Bóg łaskawy jest na ich nieprawości a grzechów ich nie wspomni więcej. Powiedz, któremukolwiek z nich: Dowiedz się, że jesteś dzieckiem Bożym poprzez refleksję nad tym, co w tobie uczynił Bóg, nad miłością, radością i pokojem; czy nie odpowie ci natychmiast: Poprzez całą tę refleksję, wiem jedno, mianowicie, że jestem dzieckiem diabla. Nie mam więcej miłości do Boga niż diabeł, wrogi Bogu jest mój cielesny umyśl. Brak mi radości w Duchu Świętym: smętna jest dusza moja aż do śmierci. Żyję w niepokoju, moje serce jest jak wzburzone morze; jestem jak rozszalałe żywioły. W jakiż inny sposób mogą znaleźć spokój wewnętrzny dusze aż tak strapione niż przez boskie świadectwo, że Bóg usprawiedliwia bezbożnych, a nie dlatego, że są dobre, czyste i żyją w pełni według Pisma Świętego? W jakiż inny sposób Bóg usprawiedliwia tego, który zanim zostanie usprawiedliwiony jest całkowicie bezbożny oraz pozbawiony wszelkiej prawdziwej świętości. W jakiż inny sposób usprawiedliwia tego, który nie spełnia uczynków, który nie czyni niczego, godnego miana prawdziwego dobra, dopóki nie uświadomi sobie, że Bóg znajduje w nim upodobanie nie dla uczynków sprawiedliwości, które spełnił, ale tylko i wyłącznie przez darmo dane, niczym nie zasłużone miłosierdzie Boże? Wreszcie w jakiż inny sposób usprawiedliwia niż wyłącznie i całkowicie przez to, co Syn Boży uczynił i wycierpiał dla niego? Czy może być inaczej, jeżeli prawdą jest, że człowiek jest usprawiedliwiony przez wiarę, niezależnie od uczynków zakonu? Jeśli tak, to jakiego wewnętrznego i zewnętrznego dobra może on być świadomy zanim jego usprawiedliwienie przez Boga nie nastąpi? Czy to, że nie mamy z czego oddać, nie oznacza, iż jesteśmy świadomi, że z konieczności nic mieszka w nas nic dobrego, ani dobro wewnętrzne ani zewnętrzne, dopóki nie możemy zostać usprawiedliwieni za darmo przez odkupienie, które jest w Jezusie Chrystusie? Czy kiedykolwiek od swego przyjścia na świat dostąpił ktoś usprawiedliwienia, albo inaczej czy ktokolwiek może zostać w ogóle usprawiedliwiony zanim nie znajdzie się w sytuacji, w której powie: Nie mam żadnego alibi, Panie, jestem potępiony, ale ty umarłeś!

8. Każdy więc, kto zaprzecza istnieniu tego rodzaju bezpośredniego świadectwa Ducha Bożego, w istocie zaprzecza nauce o usprawiedliwieniu przez wiarę. Jeśli rzeczywiście jemu zaprzecza, to albo nigdy świadectwa Ducha Bożego nie doświadczył, albo nigdy usprawiedliwienia nie doznał, albo zapomniał, jak powiada św. Piotr, że został oczyszczony z dawniejszych swoich grzechów (tou katharismou ton palai autou hamartion), tzn. zapomniał doświadczenia, które niegdyś było jego udziałem, zapomniał o działaniu Bożym w swojej duszy kiedy jego poprzednie grzechy zostały zmazane.

9. Nawet doświadczenie dzieci tego świata potwierdza doświadczenie dzieci Bożych. Wielu z tych poprzednich pragnie podobać się Bogu; niektóre z nich usilnie starają się to czynić. Ale czyż bez wyjątku wszystkie za rzecz w najwyższym stopniu niedorzeczną nie poczytują mówienia o poznaniu, że ich własne grzechy są przebaczone? Które z nich przynajmniej udają, że poznanie własnych grzechów jest ich troską? A przecież wielu z nich ma świadomość swojej czystości. Wielu z nich bez wątpienia w pewnym stopniu doświadcza świadectwa swojego ducha, albo inaczej świadomości swojej prawości. Jednak nie przynosi im ona świadomości, że doznali odpuszczenia grzechów, nie przynosi wiedzy, że są dziećmi Bożymi. Im czystsi sobie samym się wydają, tym z reguły bardziej są niechętni nawet samemu pragnieniu takiej wiedzy, przez co pokazują, że nie podobna w sposób zadowalający zdobyć takiej wiedzy wyłącznie poprzez świadectwo naszego własnego ducha, bez bezpośredniego świadectwa Ducha Bożego, że w istocie dziećmi Bożymi jesteśmy.

IV. Nauka o bezpośrednim świadectwie Ducha Bożego spotkała się z niezliczonymi zarzutami, z których najważniejsze dobrze jest tutaj rozważyć.

l. Po pierwsze, stawiany jest zarzut, że samo doświadczenie nie jest wystarczająco przekonywającym argumentem na rzecz tezy, która nie znajduje oparcia w Piśmie Świętym. Twierdzenie to samo w sobie jest oczywiście prawdziwe i o niezwykłej doniosłości. Nie znajduje jednak odniesienia do kwestii, która jest przedmiotem naszych rozważań, gdyż zostało już wykazane, że nauczanie o bezpośrednim świadectwie Ducha Bożego znajduje oparcie w tekście Pisma Świętego. Dlatego doświadczenie osobiste jest słusznie uważane za dowód potwierdzający nauczanie Pisma.

2. Oponenci argumentują jednak, że szaleńcy, francuscy prorocy, tj. kamizardzi, wszelkiego rodzaju entuzjaści wyobrażali sobie, że doświadczali bezpośredniego świadectwa Ducha Bożego. Rzeczywiście wyobrażali sobie, choć niewykluczone, że niektórzy naprawdę doświadczyli takiego świadectwa, aczkolwiek trwać w swoim doświadczeniu nie byli w stanie. Jeśli nawet zaprzeczyć, że w istocie byli wśród nich tacy, którzy dostąpili takiego doświadczenia, nie jest to bynajmniej dowodem, że inni nie doświadczyli bezpośredniego świadectwa Ducha Bożego, tak jak to, że szaleniec, który wyobraża sobie, iż jest królem, nie jest dowodem na to, że nie ma prawdziwych królów. Oponenci argumentują jednak dalej, że wielu tego rodzaju entuzjastów czy szaleńców gwałtownie oczerniało Biblię. Być może tak, ale ich wyrzeczenie się Biblii nie wynikało wcale z poglądu na bezpośrednie świadectwo Ducha Bożego, wielu jest bowiem tych, co wyznają ten sam pogląd, zachowując w najwyższym stopniu szacunek dla Biblii. Kolejny argument oponentów sprowadza się do twierdzenia, że pogląd o bezpośrednim świadectwie Ducha Bożego doprowadzi} wielu żywiących złudzenia do zgubnych następstw, gdyż okazali się oni niepodatni na jakąkolwiek argumentację. Odpowiedź na to jest prosta: żadną miarą nie narusza to nauki popartej argumentacją odwołującą się do Pisma Świętego, chociaż, przyznajmy to, niektórzy ku własnej zgubie jej nadużywają.

3. Inny jeszcze argument oponentów jest, że należy uznać za prawdę niepodważalną, iż owoce Ducha są świadectwem Ducha. Nie podobna uznać tej tezy za niekwestionowaną, gdyż faktycznie wielu ją podważa, by nie powiedzieć, że wprost odrzuca. Przyjmijmy jednak, że w istocie owoce Ducha są świadectwem Ducha. Mógłby oponent uznać, iż wynika stąd, że jeśli owoce Ducha są wystarczającym świadectwem, to nie ma potrzeby jakiegokolwiek innego świadectwa. Ale są przecież owoce Ducha wystarczającym świadectwem, jeśli wykluczyć dwa przypadki:

(1) Całkowity faktycznie brak owoców Ducha. Dodam, że to jest właśnie przypadek, w którym najpierw dane jest bezpośrednie świadectwo.

(2) Widoczny brak przejawów owoców Ducha. Ten, kto tak argumentuje, w istocie twierdzi, że jest możliwe znaleźć upodobanie Boże, a jednocześnie nic o tym nie wiedzieć. Można się z tym zgodzić, pod warunkiem, że w tym wypadku wiedza nie jest dana w żaden inny sposób jak tylko poprzez samo świadectwo Ducha Bożego, które jest udzielone właśnie w celu poznawczym. Teza bowiem, której tutaj bronimy, brzmi: świadectwo bezpośrednie może jasno świecić, nawet kiedy świadectwo pośrednie jest spowite mgłą.

4. Po drugie, stawiany jest zarzut, że celem bezpośredniego świadectwa Ducha Bożego jest nadanie naszemu wyznaniu wiary waloru dowodu. W istocie jednak owo świadectwo dowodem takim nie jest. Odpowiedź moja jest, że celem świadectwa Ducha Bożego bynajmniej nie jest dostarczanie jakiegoś dowodu. Bezpośrednie świadectwo Ducha Bożego poprzedza jakiekolwiek wyznanie wiary, chyba że mamy na myśli wyznanie zagubienia, utrapienia, winy i bezradności cechujące grzeszników. Ma świadectwo Ducha Bożego na celu zapewnienie tych, którym jest dane, że w istocie są oni dziećmi Bożymi, że są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie. Nie wynika z tego, że ich myśli, słowa i czyny poprzedzające usprawiedliwienie są zgodne z normami wypływającymi z Pisma Świętego. Przeciwnie, wynika natomiast, że są oni całkowitymi grzesznikami i to zarówno w swoich sercach jak i życiu. Gdyby inaczej miały się rzeczy. Bóg pobożnych usprawiedliwiałby, a ich własne uczynki poczytane byłyby im za sprawiedliwość. Nie pozostaje mi nic innego jak wyrazić obawę, że domniemanie, iż przez nasze własne uczynki jesteśmy usprawiedliwieni, leży u podstaw wszystkich tych zarzutów. Każdy bowiem, kto z serca wierzy, że Bóg udziela wszystkim, którzy są usprawiedliwieni sprawiedliwości niezależnie od uczynków, bez trudności zgodzi się, że świadectwo Ducha Bożego poprzedza owoce sprawiedliwości.

5. Po trzecie, stawiany jest zarzut, że jeden Ewangelista powiada, iż Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą. Inny Ewangelista nazywa to, co Ojciec niebieski daje, tym którzy go proszą, dobrymi darami. Stąd wniosek, że Duch składa świadectwo przez udzielanie dobrych darów. Nie można na to odpowiedzieć nic innego ponad to, że ani jeden, ani drugi tekst Ewangelii w ogóle nie wspomina składania świadectwa. Dlatego dopóki zarzut ten nie zostanie poparty jakimś znaczącym argumentem, nie wydaje mi się stosowne czegokolwiek na ten temat dodawać.

6. Czwarty z kolei zarzut można przedstawić następująco: Pismo Święte powiada: Drzewo poznaje się po jego owocach; doświadczajcie wszystkiego; Badajcie duchy; Poddawajcie samych siebie próbie. Skoro tak, to można powiedzieć: niech każdy, kto wierzy, iż ma w sobie świadectwo, sprawdzi, czy jest ono od Boga. Jeśli są stosowne owoce, to jest ono w istocie od Boga; w innym wypadku, nie jest, gdyż z pewnością po Jego owocach poznaje się drzewo. Jest więc dowód na to, czy świadectwo jest od Boga. Ale bezpośrednie świadectwo, mógłby oponent powiedzieć, nigdy nie jest wzmiankowane w Piśmie. Bezpośredni świadek, odpowiadam, jako jedyny i wyłączny faktycznie wzmiankowany nie jest, ale wymieniany jest łącznie z drugim, mianowicie naszym duchem, z którym wspólnie świadczy, że dziećmi Bożymi jesteśmy. Czy jest w stanie ktoś udowodnić, można zapytać, że właśnie owo wspólne świadectwo Ducha Bożego i naszego nie odnosi się do przytaczanych słów Pisma: Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie; czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Wcale nie jest przecież rzeczą oczywistą, że nie było im to wiadome tak przez bezpośrednie, jak i pośrednie świadectwo. W jaki sposób można dowieść, że nie wiedzieli tego poprzez wewnętrzną świadomość, a następnie przez miłość, radość i pokój?

7. Dalej może ktoś twierdzić: Ale świadectwo wypływające z wewnętrznej i zewnętrznej przemiany jest w Piśmie Świętym bezustannie wzmiankowane. Odpowiem: W istocie jest. Bezustannie też do niego się odwołujemy, aby potwierdzić świadectwo Ducha. Mógłby ktoś dalej powiedzieć: Wszystkie cechy charakterystyczne. dzięki którym można odróżnić działanie Ducha Bożego od iluzji, odnoszą się do przemiany wywołanej w nas i w stosunku do nas. I to bez wątpienia też jest prawdą.

8. Piąty zarzut sprowadza się do tezy, że bezpośrednie świadectwo Ducha nie zabezpiecza nas przed wszelkimi możliwymi złudzeniami. Czy więc świadectwo takie, na którego dowodach nie podobna polegać, jest godne zaufania? Czy więc świadectwo takie, które, aby udowodnić, trzeba odwoływać się do innych danych, jest godne zaufania? Moja odpowiedź na to jest następująca: aby zabezpieczyć nas przed wszelkimi możliwymi złudzeniami, Bóg daje nam dwojakie świadectwo, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jest to dwojakie świadectwo łącznie składane. Dlatego co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza. Jeśli tylko doświadczamy tego dwojakiego świadectwa łącznie, można na nim polegać, gdyż można mu w najwyższym stopniu zaufać, do jego udowodnienia bowiem niczego innego nie potrzeba. Mógłby ktoś jednak powiedzieć, że bezpośrednie świadectwo jedynie stawia pewne twierdzenie, ale niczego samo przez się nie udowadnia. Odpowiadam: na oświadczeniu dwóch świadków oparta jest każda sprawa. Kiedy więc, zgodnie z Bożym zamiarem, wraz z naszym duchem świadczy Jego Duch, stanowi to niepodważalny dowód, że w istocie jesteśmy dziećmi Bożymi.

9. Szósty zarzut brzmi: Przyznajesz, że uczyniona w nas przemiana jest wystarczającym dowodem, iż dziećmi Bożymi jesteśmy, ale tylko w wypadku ciężkich prób, takich jaką przeszedł na krzyżu nasz Zbawiciel. Jest rzeczą niemożliwą jednak, żeby ktokolwiek z nas przed taką próbą stanął. Spieszę odpowiedzieć: przecież zarówno ty jak i ja, jak i każde dziecko Boże, możemy być wystawieni na próbę w taki sposób, że bez bezpośredniego świadectwa Jego Ducha okaże się rzeczą niemożliwą podtrzymanie w nas dziecięcej ufności w Bogu.

10. Ostatni zarzut można by streścić następująco: Najzagorzalszymi orędownikami bezpośredniego świadectwa Ducha Bożego są ci, co może najbardziej grzeszą pychą i brakiem współczucia. Odpowiem na to, że być może niektórzy z najzagorzalszych orędowników bezpośredniego świadectwa Ducha grzeszą zarówno pychą jak i brakiem współczucia. Ale wielu najgorliwszych jego rzeczników jest nad wyraz cichych i pokornego serca, i w istocie pod wszelkimi innymi względami są także: prawdziwymi naśladowcami Baranka Bożego, który jest ich Panem. Wymienione tutaj zarzuty wydają mi się najbardziej ważkie spośród tych, które miałem okazję słyszeć na ten temat, i sądzę, że trafnie pokazują sedno kontrowersji wokół bezpośredniego świadectwa Ducha Bożego. Niemniej jednak przypuszczam, że ktokolwiek by zarzuty te jak i odpowiedzi na nie spokojnie i bezstronnie rozważył, z łatwością zauważy, iż nie tylko nie zaprzeczają, ale ani nawet nie podważają argumentów na rzecz tej wielkiej prawdy, że Duch Boży w istocie zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio świadczy, iż dziećmi Bożymi jesteśmy.

V. l. Podsumowując należy podkreślić, że świadectwo Ducha Bożego jest w duszy wierzącego wewnętrznym odbiciem, przez które Duch Boży bezpośrednio świadczy duchowi wierzącego, że jest dzieckiem Bożym. Przedmiotem kontrowersji nie jest to, czy w ogóle jest obecne świadectwo Ducha Bożego, ale to, czy ma miejsce bezpośrednie świadectwo tzn., czy jest jakiekolwiek inne świadectwo niż to, które powstaje ze świadomości owoców Ducha. Jesteśmy przekonani, że w rzeczy samej istnieje bezpośrednie świadectwo Ducha Bożego. Po pierwsze dlatego, że wskazuje na to zwykłe i naturalne rozumienie tekstu Pisma Świętego, co ilustrują słowa stanowiące podstawę niniejszego rozważania, jak i analogiczny werset z Listu do Galacjan. Po drugie dlatego, że z natury rzeczy świadectwo Ducha musi poprzedzać owoce, które z niego wyrastają. Wreszcie po trzecie dlatego, że naturalne rozumienie Słowa Bożego jest potwierdzane przez osobiste doświadczenie niezliczonej rzeszy dzieci Bożych. Co więcej, jest ono potwierdzane przez osobiste doświadczenie wszystkich, którzy są przekonani o swoim grzechu, którzy nie zaznają spoczynku dopóki nie doznają owego bezpośredniego świadectwa. Jest ono potwierdzone także przez dzieci tego świata, które w sobie samych nie doznając świadectwa, zgodnie oświadczają, że nikt nie może wiedzieć sam z siebie, że są odpuszczone jego grzechy.

2. Podsumowując wypada również streścić argumenty i kontrargumenty stron debaty. Tak więc, po pierwsze, stawia się zarzut, że osobiste doświadczenie nie jest wystarczającym dowodem na rzecz nauczania nie popartego Pismem Świętym; po drugie, twierdzi się, że szaleńcy i entuzjaści wszelkiego rodzaju jedynie wyobrażają sobie, że dostąpili bezpośredniego świadectwa Ducha; po trzecie, uważa się, że celem bezpośredniego świadectwa Ducha jest udowodnienie, że nasze wyznanie dotyczące udziału w dziecięctwie Bożym jest w istocie autentyczne, ale naprawdę celu tego owo świadectwo nie spełnia; po czwarte, Pismo Święte powiada: Drzewo poznaje się po owocach,... Poddawajcie samych siebie próbie... doświadczajcie siebie, jednocześnie bezpośrednie świadectwo Ducha nigdy nie jest w żadnej z Ksiąg Pisma Świętego wzmiankowane; po piąte, bezpośrednie świadectwo Ducha nie zabezpiecza nas przed wszelkimi możliwymi na ten temat złudzeniami; wreszcie po szóste, stawiany jest zarzut, że dokonana w nas przemiana jest wystarczającym dowodem, ale jedynie w przypadku takich prób, przez jakie przechodził sam Chrystus. Na zarzuty te odpowiadamy kolejno w sposób następujący: po pierwsze, osobiste doświadczenie jest wystarczającym dowodem na potwierdzenie nauczania o bezpośrednim świadectwie Bożym, które na Piśmie jest oparte; po drugie, chociaż wielu wyobraża sobie, że doznaje doświadczenia, którego faktycznie nie doznaje, nie przesądza to z góry, że prawdziwe osobiste doświadczenie bezpośredniego świadectwa nie jest możliwe; po trzecie, celem świadectwa Ducha jest zapewnienie nas, że w istocie dziećmi Bożymi jesteśmy, co owo świadectwo rzeczywiście spełnia; po czwarte, prawdziwe świadectwo Ducha poznaje się po jego owocach, tzn. miłości, pokoju i radości, które są następstwem, a nie poprzedzaj ą owego świadectwa; po piąte, nie jest rzeczą możliwą wykazać, że werset: „Czy nie wiesz o sobie, że Jezus Chrystus jest w tobie", nie odnosi się ani do bezpośredniego ani pośredniego świadectwa; po szóste, Duch Boży świadczący wespół z naszym duchem zabezpiecza nas przed wszelkimi złudzeniami. Wreszcie wypada również stwierdzić, że wszyscy podlegamy próbom, w których świadectwo naszego ducha nie jest wystarczające, gdyż nic, co nie jest bezpośrednim świadectwem Ducha Bożego, nie jest w stanie zapewnić nas, że w istocie dziećmi Bożymi jesteśmy.

3. Z całości naszych rozważań można wyciągnąć dwa wnioski. Pierwszym wnioskiem jest to, że nikt nigdy nie powinien ośmielać się powoływać na domniemane świadectwo Ducha Bożego w oderwaniu od jego owoców. Jeśli Duch Boży w istocie świadczy, że dziećmi Bożymi jesteśmy, bezpośrednim tego następstwem są owoce Ducha mianowicie, miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność i wstrzemięźliwość. I chociaż w rezultacie usilnego kuszenia owoce te przez czas jakiś mogą pozostać spowite mgłą tak, że kuszony ich nie dostrzega, gdyż szatan przesiewa go jak pszenicę, to jednak zasadnicza ich część trwa choćby i nawet najgęstszą mgłą była spowita. Prawdą jest, że w godzinę próby radość w Duchu Świętym może zostać cofnięta. Więcej, kiedy czas i moc ciemności trwają, dusza może pozostawać bardzo zasmucona. Ale kiedy po wielekroć przywrócona zostaje radość, ustaje nawet ów wielki smutek, i dusza weseli się radością niewysłowioną i chwalebną.

4. Drugim wnioskiem jest to, że nikt bez Jego świadectwa nie powinien polegać na domniemanych owocach Ducha. Jest rzeczą jasną, że wstępne przejawy radości, pokoju i miłości, i to rzeczywiście pochodzące od Boga, nie iluzoryczne, mogą pojawić się na długo nim w sobie samych doświadczymy świadectwa, na długo nim Duch Boży zaświadczy wespół z naszym duchem, że mamy we krwi Jezusa odkupienie, tj. przebaczenie grzechów. Właściwie w pewnym stopniu cierpliwość, uprzejmość, wierność, łagodność, powściągliwość (za sprawą łaski Bożej uprzedzającej, nie ich namiastka, ale rzeczywista doza) mogą pojawić się zanim jesteśmy obdarowani w umiłowanym, w konsekwencji, zanim dostąpimy świadectwa, że znaleźliśmy upodobanie Boże. Na tym jednak bynajmniej nie należy poprzestać; byłoby rzeczą dla duszy naszej doprawdy zgubną, gdybyśmy w istocie na tym tylko poprzestali. Jeśli nie brak nam mądrości, bezustannie wołać będziemy do Boga aż Duch jego w sercu naszym zawoła: Abba, Ojcze. To jest właśnie przywilej dzieci Bożych, i bez niego nigdy nie możemy mieć pewności, że dziećmi Bożymi jesteśmy. Bez Jego wołania w naszym sercu nigdy nie możemy zachować trwałego spokoju wewnętrznego ani też uniknąć dręczących obaw i wątpliwości. Ale kiedy już raz otrzymaliśmy Ducha synostwa, ten pokój, który przekracza wszelkie zrozumienie ludzkie, a który rozprasza wszelkie dręczące obawy i wątpliwości, strzec będzie serc naszych i myśli naszych w Chrystusie Jezusie. Kiedy więc Duch synostwa przyniesie prawdziwy owoc, wszelką wewnętrzną i zewnętrzną świętość, jest to niewątpliwie za sprawą jego woli, która powołuje nas, aby udzielać nam zawsze tego, czego raz nam udzielił. Dlatego nie ma już więcej powodu, dla którego kiedykolwiek w przyszłości mielibyśmy zostać pozbawieni albo świadectwa Ducha Bożego albo naszego własnego, tzn. świadomości naszego postępowania w całkowitej prawości i prawdziwej świętości.

(Jan Wesley, „Poucz mnie o tym czego nie wiem. Zbiór kazań”, Warszawa, 2001; Prawa autorskie Wydawnictwo Pielgrzym Polski, ul. Mokotowska 12, 00-561 Warszawa.)