OTWARTE SERCA, OTWARTE UMYSŁY, OTWARTE DRZWI
 Takimi pragną być ludzie, których nazwano metodystami
Świadectwo naszego ducha

„To bowiem jest chlubą naszą: świadectwo sumienia naszego, że wiedliśmy życie na tym świecie, zwłaszcza zaś między wami, w świątobliwości i czystości Bożej, nie w cielesnej mądrości, lecz w lasce Bożej.”(2 Kor 1,12)

1. Słowa te są głosem każdego, kto prawdziwie wierzy w Chrystusa, o ile tylko niezmiennie trwa w wierze i miłości. Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, powiada nasz Pan. Kto widzi światło, raduje się w nim. Jak przyjął Chrystusa Jezusa, Pana, tak w nim chodzi. Jeśli w nim chodzi, w duszy jego bezustannie trwa wezwanie Apostoła: Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się.

2. W niniejszym rozważaniu zamierzam podjąć kwestię natury i źródeł radości chrześcijańskiej, bez której przyszłoby nam żyć na podobieństwo tych, którzy budują dom na piasku, i kiedy spada ulewny deszcz, wzbierają rzeki, wieją wiatry, uderzają na ów dom, który rozpada się, a upadek jego jest wielki. Powszechnie wiadomo, że właśnie pokój pełen szczęścia, spokojna radość w duchu, wypływają z takiego świadectwa sumienia, jakie jest opisane przez Apostoła w Drugim Liście do Koryntian l, 12. Dla lepszego zrozumienia sensu słów Apostoła byłoby rzeczą pożądaną uważnie je zanalizować, przez co łatwiej odkryjemy nie tylko znaczenie pojęć sumienia i świadectwa, ale również sposób, w jaki ten, kto doświadcza świadectwa swego sumienia, zawsze doznaje radości.

3. Zacznijmy więc nasze rozważania od próby odpowiedzi na pytanie, czym jest sumienie. Co w istocie znaczy to słowo, które jest na ustach każdego? Mógłby ktoś pomyśleć, że rzeczą niezmiernie trudną było znalezienie odpowiedzi na to pytanie, zważywszy jak wiele na ten temat opasłych tomów napisano i z jakim zapałem uczone traktaty starożytne i współczesne wertowano, aby tylko prawdziwy sens tego pojęcia odkryć. Należy jednak żywić obawę, czy te poznawcze wysiłki uczonych na kwestię sumienia rzuciły aż tak wiele światła. Czy nie jest raczej tak, że większość autorów wypowiadających się na temat sumienia zagmatwało tylko problem, zaciemniając sprawę słowami bezmyślnymi, oraz utrudniając zrozumienie kwestii, która sama w sobie jest prosta i łatwa? Jeśli bowiem pominąć trudne do zrozumienia słowa, jakie na ten temat wypowiedziano, każdy człowiek o dobrym sercu od razu zrozumie sedno rzeczy.

4. Bóg uczynił nas istotami myślącymi, które zdolne są postrzegać to, co dzieje się w teraźniejszości, oraz pamiętać i poddawać refleksji to, co minęło. W szczególności zdolni jesteśmy postrzegać wszystko to, co dzieje się w naszych sercach i życiu, zdolni do poznania naszych uczuć oraz czynów, i to zarówno w czasie, kiedy ich doświadczamy jak i wtedy, kiedy należą już one do przeszłości. Tę właśnie zdolność do poznania własnego usposobienia i zewnętrznego postępowania, tak teraźniejszego jak i przeszłego, mamy na myśli, kiedy nazywamy człowieka istotą świadomą, tzn. odznaczającą się zdolnością do wglądu we własne stany postrzegania. Pojęcie sumienia zwykle jednak dotyczy czegoś więcej niż tak rozumianej świadomości. Nie jest bowiem sumienie jedynie znajomością teraźniejszości oraz pamięcią przeszłych wydarzeń naszego życia. Pamięć, dawanie świadectwa temu, co minione i co dzieje się w teraźniejszości jest zaledwie jednym, i to najmniej doniosłym zadaniem sumienia. Głównym jego zadaniem jest uwalniać od zarzutów jak i stawiać zarzuty, wyrażać aprobatę jak i dezaprobatę, uniewinniać jak i potępiać.

5. Temu, co określiliśmy mianem sumienia, niektórzy spośród autorów ostatnich czasów nadali nową nazwę i uznali za stosowne używać pojęcia poczucia moralnego. Pojęcie sumienia wydaje się jednak właściwsze z tego choćby powodu, że jest daleko częściej używane i lepiej znane, przez co łatwiejsze do zrozumienia. Dla chrześcijan jest pojęcie sumienia niezaprzeczalnie właściwsze z innego jeszcze powodu, mianowicie, ponieważ ma oparcie w Piśmie Świętym, gdyż jest to słowo, które mądrość Boża uznała za właściwe użyć w natchnionych księgach Pisma. Opierając się na znaczeniu pojęcia sumienia używanego w Piśmie Świętym, zwłaszcza w Listach Apostoła Pawła, można przyjąć, że sumienie odnosi się do zaszczepionej w duszy każdego człowieka, który przychodzi na świat, właściwości czy dyspozycji do postrzegania tego, co prawe i nieprawe w jego sercu i życiu, w usposobieniu, myślach, słowach i uczynkach.

6. Jakie jest jednak kryterium prawości i nieprawości, do którego ma się człowiek odwoływać, albo inaczej, na którym sumienie ma się opierać? Kryterium pogan jest, jak powiada Apostoł, zakon zapisany w ich sercach. Powiada św. Paweł dalej, że poganie, którzy nie mają (zewnętrznego) zakonu, są sami dla siebie zakonem, czynią bowiem to, co zapisany w ich sercach palcem Bożym zakon nakazuje; o tym, czy postępują zgodnie z tym kryterium, świadczy ich sumienie oraz ich myśli, które nawzajem się oskarżają lub też biorą w obronę, inaczej mówiąc, uniewinniają czy też za nimi się wstawiają (e kai apologoumenon). Ale chrześcijańskim kryterium prawości i nieprawości jest Słowo Boże, Pisma Starego i Nowego Testamentu, wszystko to, co prorocy i ludzie Boży natchnieni Duchem Świętym otrzymali. Całe bowiem Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki albo inaczej mówiąc, do nauczania całej woli Bożej, jak również do wykrywania błędów, tzn. tego, co jest sprzeczne z wolą Bożą, oraz do poprawy i do wychowania w sprawiedliwości. Pochodnią nogom chrześcijan i światłością ich ścieżkom jest właśnie Słowo Boże. Takie jedynie otrzymują kryterium prawości i nieprawości, kryterium tego, co prawdziwie jest dobrem albo złem. Za dobro uważają jedynie to, co jest w Słowie Bożym bezpośrednio lub pośrednio nakazane. Za zło uważają tylko to, co w Słowie Bożym bezpośrednio lub pośrednio jest zakazane. Za kwestię zgoła obojętną uważają wszystko to, czego Pismo Święte ani bezpośrednio, ani pośrednio nie zakazuje i nie nakazuje, gdyż nie uważają tego ani za dobre, ani za złe. Takie jest pełne i jedyne zewnętrzne kryterium, do którego we wszystkich kwestiach powinno się sumienie odwoływać.

7. I jeśli faktycznie do tego jedynego zewnętrznego kryterium sumienie człowieka się odwołuje, to jest ono tożsame z prośbą do Boga o dobre sumienie. Należy w tym miejscu dodać, że dobrym sumieniem jest to, co przez Apostola jest gdzie indziej nazwane sumieniem czystym, tj. wolnym od występku. Czyli to, co w jednym miejscu wyraża Apostoł w słowach: Aż do dnia dzisiejszego żytem przed Bogiem z całkowicie czystym sumieniem, w innym oddaje słowami: sam usilnie staram się o to, abym wobec Boga i ludzi miał zawsze czyste sumienie. Aby starania te osiągnęły cel, bezwzględnie spełnione być muszą następujące warunki: po pierwsze, należy mieć właściwe rozumienie Słowa Bożego, tzn. świętej, miłej Bogu i doskonałej woli, jaka powinna być naszym udziałem, zgodnie z tym, co zostało objawione w Piśmie. Jest bowiem rzeczą niemożliwą postępować zgodnie z jakąś regułą czy kryterium, jeśli nie znamy jej właściwego sensu. Po drugie, powinno się zdobyć prawdziwą wiedzę (co osiągnęło niewielu!) o nas samych, naszym sercu, życiu, naszym wewnętrznym usposobieniu i zewnętrznym postępowaniu we wzajemnych stosunkach z innymi. Jeśli brak nam takiej znajomości siebie, jest rzeczą niemożliwą dokonywanie porównania tego, czym jesteśmy i co czynimy, z wymogami kryterium sumienia opartymi na Piśmie. Po trzecie, niezbędna jest zgodność naszego serca, życia, naszego usposobienia, stosunków z innymi, albo inaczej mówiąc, naszych myśli, słów i czynów, z kryterium sumienia zapisanym w Słowie Bożym. Jeśli bowiem w ogóle mamy jakieś sumienie, a brak nam owej zgodności, nie może ono być inne niż złe. Wreszcie, po czwarte, musimy wewnętrznie postrzegać ową zgodność naszych myśli, słów i czynów z kryterium sumienia. Owo bezustanne postrzeganie bowiem, albo inaczej, wewnętrzna świadomość jest we właściwym tego słowa znaczeniu dobrym sumieniem, albo używając innych słów Apostoła, sumieniem czystym od występku wobec Boga i ludzi.

8. Jeśli ktoś rzeczywiście pragnie mieć sumienie czyste od występku, powinien postarać się właściwy fundament założyć. Niech przy tym nie zapomina, że innego fundamentu nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus. Niech pamięta również, że nikt nie buduje na tym fundamencie inaczej niż przez żywą wiarę, że nikt nie ma udziału w Jezusie Chrystusie dopóki jasno nie wyzna: obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, w wierze w tego, który teraz objawił się w sercu moim, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie. Jedynie wiara jest świadectwem, przekonaniem i dowodem rzeczy niewidzialnych, dzięki czemu otwierają się oczy naszego rozumu, napełnia je Boska światłość i oglądamy cudowność zakonu Bożego, jego czystość i doskonałość, jego wysokość i głębokość i długość i szerokość, jak również doskonałość i moc każdego z osobna przykazania, które jest w zakonie zawarte. Tylko przez wiarę, widząc światłość chwały Bożej na obliczu Chrystusowym, wyraźnie dostrzegamy wszystko, co w nas jest, nawet najskrytsze tajniki naszej duszy. Bowiem jedynie przez wiarę rozlana w sercach naszych jest święta miłość Boża, która umożliwia nam miłować siebie nawzajem tak, jak Chrystus nas umiłował. Przez wiarę pełną łaski obietnica dana całemu Izraelowi spełniła się: Prawa moje włożę w ich umysły i na sercach ich wypiszę je, przez co w duszach osiągnięta zostaje zgoda na święty i doskonały zakon Boży, zmuszając wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi. Jak więc dobrego owocu nie może przynieść złe drzewo, tak dobre drzewo nie może przynieść złego owocu. Dlatego też zarówno serce tego, który wierzy, jak i całe jego życie jest całkowicie zgodne z kryterium przykazań Bożych. Z pełną więc świadomością przykazań, uwielbiając Boga, może wyznać wraz z Apostołem: to bowiem jest chlubą naszą: świadectwo sumienia naszego, że wiedliśmy życie na tym świecie, zwłaszcza zaś między wami, w świątobliwości i czystości Bożej, nie w cielesnej mądrości, lecz w łasce Bożej.

9. Wiedliśmy życie. W oryginale Apostoł wyraża to za pomocą tylko jednego słowa: anestraphemen. Zakres znaczenia tego słowa jest bardzo szeroki, gdyż obejmuje nie tylko całość naszego sposobu bycia, ale także wszelkie wewnętrzne jak i zewnętrzne uwarunkowania, i to w odniesieniu tak do duszy, jak i ciała. Słowo to odnosi się więc do wszelkich odruchów serca, nawyków mowy, czynności naszych rąk i wszystkich części ciała i oznacza wszystkie nasze czyny, słowa, użytek, jaki czynimy z naszych umiejętności i dyspozycji, jak i sposób wykorzystania w stosunku do Boga i ludzi wszelkich talentów, które są nam dane.

10. Wiedliśmy życie na tym świecie. Wiedliśmy życie nie tylko wśród pobożnych, nie tylko wśród dzieci Bożych - byłoby to względnie łatwe, ale także wśród dzieci diabelskich, wśród tych, którzy tkwią w złem (en to ponero). Jakiż jest to świat! Jak bardzo przeniknięty duchem, którym bezustannie żyje! Jak dobry jest nasz Bóg i jak bardzo czyni dobro, tak bóg tego świata i wszystkie dzieci jego, na ile tylko dane im jest przyzwolenie, są złe i czynią zło wszystkim dzieciom Bożym. Podobnie jak ich ojciec niezmiennie czyhają chodząc wokoło, szukając, kogo by pochłonąć. Stosują oszustwo i siłę, podstęp i jawną przemoc -wszystko po to, aby zgładzić tych, którzy nie są z tego świata. Bezustannie prowadzą wojnę przeciwko duszom naszym i to zarówno bronią starą, jak i nową, nie przebierając w środkach i dokładając wszelkich starań, aby je znowu złapać w sidła szatana i szeroką drogą doprowadzić do zguby.

11. Wiedliśmy życie na tym świecie w świątobliwości i czystości Bożej. Rozważmy najpierw zwrot w świątobliwości. Przytoczmy za naszym Panem następującą metaforę zdrowego oka: światłem ciała jest oko. Jeśli tedy oko twoje jest zdrowe, cale ciało twoje jasne będzie. Sens tej metafory sprowadza się do analogii: czym oko jest wobec ciała, tym zamiar jest w stosunku do wszystkich słów i czynów. Jeśli więc oko duszy twojej zdrowe jest, wszelkie twoje czyny i stosunki z ludźmi będą jasne, i to światłością niebiańską, pełne miłości, pokoju i radości w Duchu Świętym. Odznaczamy się więc świątobliwością serca, jeśli oko duszy naszej jest niezmiennie skierowane do Boga, jeśli we wszystkim bez wyjątku jedynym naszym celem jest sam Bóg, jako nasz Bóg, nasze przeznaczenie, moc, szczęście, nasza największa nagroda, nasze wszystko w czasie i wieczności. Świątobliwość polega na niezmiennym doświadczaniu wizji Bożej, w rezultacie, na konsekwentnym trwaniu w zamiarze zwiastowania chwały Bożej oraz pokornego przyjmowania i wykonywania Jego świętej woli, która powinna przenikać całą naszą duszę, napełniać serce i być stałym źródłem naszych myśli, pragnień i celów.

12. Po drugie, wiedliśmy życie na tym świecie w czystości Bożej. Różnica pomiędzy świątobliwością i czystością wydaje się polegać głównie na tym, że świątobliwość odnosi się w szczególności do zamiaru, podczas gdy czystość do jego urzeczywistnienia. Czystość, jak to zostało wyżej opisane, oznacza nie tylko nasze słowa, ale całość naszych stosunków z innymi ludźmi. Pojęcia czystości nie należy tutaj wąsko rozumieć, tak jak to także niekiedy czyni sam św. Paweł, mianowicie, jako jedynie mówienia prawdy, powstrzymywania się od podstępności, przebiegłości i obłudy, ale należy je szerzej interpretować tzn., jako faktyczne osiąganie celu, do którego przy pomocy świątobliwości dążymy. W rezultacie, czystość oznacza, że w istocie na chwałę Bożą i mówimy, i czynimy wszystko, że wszystkie nasze słowa to właśnie nie tylko mają na celu, ale do jego realizacji rzeczywiście nas przybliżają, że wszystkie nasze czyny, podporządkowując się temu wielkiemu celowi, płyną jakby w jednym spokojnym nurcie. Czystość oznacza również, że w całym naszym życiu dążymy wprost do Boga, niezmiennie, krok w krok, podążając po drodze świętości i ścieżkach sprawiedliwości, miłosierdzia i prawdy.

13. Czystość ta jest przez Apostoła nazwana czystością Bożą, albo inaczej czystością Boga (eilikrineia theou), aby zapobiec pomyleniu jej i zatarciu różnic pomiędzy czystością Bożą i czystością pogan. Wśród pogan bowiem pielęgnowana była również pewnego rodzaju czystość, którą otaczali niemałym kultem. Ponadto pojęcie czystości Bożej służy wskazaniu, iż powinna ona, jako cnota być tak przedmiotem, jak i celem dążeń każdego chrześcijanina, zważywszy, że cokolwiek nie dąży do Boga, jako celu ostatecznego, pogrąża się w nędznych żywiołach tego świata. Przez nazwanie owej czystości czystością Bożą Apostoł wskazuje również na jej sprawcę tj. Ojca światłości, od którego zstępuje z góry wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały, co jeszcze wyraźniej jest podkreślone w słowach: nie w cielesnej mądrości, lecz w lasce Bożej (wiedliśmy życie na tym świecie - przyp.).

14. Nie w cielesnej mądrości, tak jak gdyby chciał Apostoł powiedzieć: Nie podobna wieść na tym świecie życia w oparciu o zdolności rozumu naturalnego ani też w oparciu o wiedzę czy mądrość osiągniętą środkami naturalnymi. Nie jesteśmy bowiem w stanie wykształcić w sobie świątobliwości ani pielęgnować czystości przez odwołanie się do poczucia dobra, dobra natury czy dobrego wychowania. Świątobliwość oraz czystość przerastają możliwości naszej wrodzonej odwagi, roztropności i wskazań filozofii. Ani potęga zwyczaju czy nawyku, ani wyrafinowane zasady ludzkiej dydaktyki nie potrafią doprowadzić nas do świątobliwości i czystości. Ani też ja, Paweł, pomimo wszystkich dobrodziejstw, jakich w życiu doświadczyłem, świątobliwości i czystości osiągnąć nie bytem w stanie, dopóki „pozostawałem w ciele" tzn. w stanie natury, gdyż próbowałem je w sobie wykształcić w oparciu o mądrość „cielesną" tj. naturalną. Gdyby uczynić to był w stanie ktokolwiek, z pewnością dzięki mądrości naturalnej mógł był to uczynić tym bardziej Paweł, gdyż trudno nam sobie wyobrazić kogoś bardziej obdarzonego wszelkimi możliwymi dobrodziejstwami natury i zaletami wykształcenia. Poza swymi wrodzonymi talentami, prawdopodobnie dorównującymi najlepszym spośród jemu współczesnych, dane mu było korzystać z wszelkich dobrodziejstw nauki i studiów w uczelni w Tarsie, gdzie następnie nauki pobierał u stóp Gamaliela, człowieka odznaczającego się w całym narodzie żydowskim wiedzą najwyższej miary i nieskazitelnością charakteru najwyższej próby. Paweł, sam będąc faryzeuszem i synem faryzeusza, ukształtowany w atmosferze szczególnej surowości swojej sekty, która wyróżniała się spośród wszystkich pozostałych niezwykłą rygorystycznością, miał wszelkie możliwości odbycia gruntownych studiów w dziedzinie religii. Dlatego prześcigał w żarliwości dla żydostwa wielu rówieśników swojego pokolenia w odniesieniu do wszystkiego, co wydawało mu się znajdywać Boże upodobanie, będąc co do sprawiedliwości, opartej na zakonie, człowiekiem bez nagany. Okazało się jednak, że to wszystko nie pozwala osiągnąć ani świątobliwości, ani czystości Bożej. Było to bowiem straconym właściwie wysiłkiem, czemu w sposób głęboko przejmujący dał w pełni wyraz wołając: Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego.

15. Gdyby nie doniosłość poznania Jezusa Chrystusa, naszego Pana, albo, by użyć wyrażenia o podobnym znaczeniu, gdyby nie łaska Boża, nigdy nie osiągnąłby św. Paweł ani świątobliwości, ani czystości Bożej. Przez łaskę Bożą rozumie się czasem miłość nie oglądającą się na zasługi umiłowanego, darmo dane miłosierdzie, dzięki któremu ja, grzesznik przez zasługi Chrystusa jestem teraz z Bogiem pojednany. Jednak w kontekście tutaj rozważanej kwestii łaska Boża odnosi się raczej do tej mocy Bożej, którą Duch Święty według upodobania sprawia w nas i chcenie i wykonanie. Skoro tylko duszy naszej objawi się łaska Boża w poprzednim tego słowa znaczeniu tzn. przebaczająca miłość, również łaska Boża w tym ostatnim sensie, tzn. moc jego Ducha, natychmiast stanie się naszym udziałem. Odtąd za sprawą Boga czynić możemy to, co dla człowieka naturalnego było niemożliwe. Teraz dopiero możemy nadać harmonię naszemu życiu, gdyż wszystko możemy czynić w świetle i mocy tej miłości, która przez Chrystusa nas umacnia. Teraz mamy świadectwo sumienia naszego, którego nigdy nie moglibyśmy dostąpić przy pomocy mądrości cielesnej, że w świątobliwości i czystości Bożej wiedziemy życie na tym świecie.

16. Świadectwo sumienia naszego, że w świątobliwości i czystości Bożej wiedziemy życie jest właściwą podstawą radości chrześcijanina. Dopiero więc teraz łatwo możemy zrozumieć, jak ten, kto doświadcza w sobie takiego świadectwa sumienia, zawsze się raduje. Teraz może powiedzieć: Wielbi dusza moja Pana, i rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim. Raduję się w Nim, gdyż przez jego miłość do mnie, na którą nie zasłużyłem, przez Jego darmo dane współczucie i miłosierdzie, powołany zostałem do zbawienia, w którym dzięki Jego mocy teraz trwam. Raduję się, gdyż Jego Duch świadczy duchowi mojemu, że krwią Baranka jestem kupiony, oraz że wierząc w Niego, jestem częścią Chrystusa, dzieckiem Bożym i dziedzicem Królestwa Niebieskiego. Raduję się, ponieważ doznanie miłości Boga do mnie za sprawą tego samego Ducha uczyniło to, że i ja go miłuję i dla Niego miłuję każdego syna ludzkiego, każdą duszę, którą stworzył. Raduję się, gdyż On pozwala mi w sobie odczuć to usposobienie, które było w Jezusie Chrystusie. Na usposobienie to składa się właśnie świątobliwość, która sprawia, że o Bogu świadczy każdy odruch serca; inną cechą usposobienia Chrystusowego jest nie tylko bezustanne kierowanie swojego wzroku pełnego miłości na tego, który umiłował mnie i wydał samego siebie za mnie, ale także stawianie Jego samego oraz Jego woli pełnej chwały jako celu we wszystkim, co myślę, mówię i czynię; kolejną cechą usposobienia Chrystusowego jest pozbycie się wszystkich pragnień, których celem nie jest Bóg, tzn. ukrzyżowanie ciała wraz z jego namiętnościami i żądzami, myślenie o tym, co w górze, nie o tym, co na ziemi; jeszcze inną cechą usposobienia Chrystusowego jest przywrócenie obrazu Bożego oraz odnowienie duszy na Jego podobieństwo. Jest cechą usposobienia Chrystusowego także czystość Boża, która ukierunkowuje wszystkie moje słowa i uczynki tak, aby przyczyniały się do Jego chwały. Z tego również się raduję i radować będę, że sumienie moje poprzez światłość, która bezustannie je oświeca przynosi mi w Duchu Świętym świadectwo, że postępuję, jak przystoi na powołanie moje, że od wszelkiego rodzaju zła trzymam się z dala, że uciekam od grzechu jak na widok węża, że przy każdej nadarzającej się okazji wszystkim ludziom czynię wszelkie możliwe dobro, wreszcie, że każdy mój krok prowadzi mnie w ślad za moim Panem, gdyż czynię to, co w Nim znajduje upodobanie. Raduję się, ponieważ poprzez natchnienie Bożego Ducha Świętego zarówno widzę, jak i czuję, że w nim są spełniane wszystkie moje uczynki, więcej, że On jest tym, który sprawia wszystkie uczynki we mnie. Raduję się, dzięki światłu Bożemu, które świeci w moim sercu, widząc, że mam moc chodzić Jego drogami, i że dzięki Jego łasce nie odstępuję od Niego ani w prawo, ani w lewo.

17. Tak się przedstawiają powody i natura radości chrześcijańskiej, dzięki której chrześcijanin zawsze się raduje. Z dotychczasowych rozważań na temat radości chrześcijańskiej łatwo możemy wyciągnąć następujące wnioski: po pierwsze, nie jest radość chrześcijańska radością naturalną, gdyż nie pochodzi ona z żadnych powodów naturalnych np., nagłego przypływu animuszu, który, owszem, może dać przemijający impuls radości; chrześcijanin jednak zawsze się raduje. Radość owa nie może być spowodowana zdrowiem cielesnym czy komfortem psychicznym, krzepą fizyczną czy wrodzoną tolerancją na stres. Jest bowiem radość chrześcijańska niewzruszona również w chorobie i bólu; być może nawet jest równie niewzruszona w okolicznościach niesprzyjających jak i sprzyjających. Wielu przecież chrześcijan doświadczyło największej radości duszy wtedy, gdy ich ciało było skrajnie udręczone bólem czy też wyczerpane ciężką chorobą. Nie podobna również radości chrześcijańskiej przypisać zewnętrznemu powodzeniu, dobrej opinii innych ludzi, albo też obfitości dóbr materialnych. Dzieci Boże bowiem zwłaszcza wtedy, gdy z powodu ich uciemiężenia wiara była wystawiana na szczególną próbę ognia radowały się w sposób szczególny w tym, którego miłowali, chociaż go nie widziały, radością niewysłowioną. Zapewne nikt nigdy nie radował się bardziej niż ci, których używano jako śmiecie tego świata; którzy w głodzie, chłodzie, nagości i niedostatku tułali się z miejsca na miejsce; którzy przechodzili próby nie tylko szyderstw, ale także więzów i więzienia; wreszcie którzy nie przywiązywali do życia swego wagi, byleby tylko dokonać swego biegu z radością.

18. Z dotychczasowych rozważań na temat radości chrześcijańskiej możemy, po drugie, wysnuć wniosek, że radość chrześcijańska nie powstaje w rezultacie dezorientacji sumienia tzn. niezdolności do odróżnienia dobra od zła. Wprost przeciwnie, tak bardzo jest człowiek od radości odległy, że dopóki nie zostaną oświecone oczy serca jego, nie jest w stanie jej doświadczać. Brak mu bowiem zmysłu duchowego potrafiącego dobro od zła odróżnić. Kiedy tylko stanie się jego udziałem zmysł duchowy, oczy jego serca nie są już więcej zaciemnione. Nigdy przedtem nie był wyostrzony jego wzrok bardziej niż wtedy, gdy w rezultacie odzyskania zmysłu duchowego zaciemnienie oczu jego serca jest odjęte. Z taką łatwością postrzega chrześcijanin nawet najmniejsze rzeczy, że w człowieku natury budzi to najwyższe zdumienie. Jak widzialny jest w promieniach słońca najdrobniejszy pyłek, tak dla tego, który chodzi w światłości, w promieniach źródła światłości niestworzonej, najdrobniejszy pyłek grzechu jest widzialny. Nigdy też już więcej nie zamykają się oczy jego sumienia. Ten rodzaj snu od niego na dobre odstąpił. Dusza jego bowiem zawsze już teraz pozostaje w stanie czuwania: nigdy więcej spania ani zakładania rąk z bezczynności! We wszystkim bezustannie radując się i widząc tego, który jest niewidzialny, chrześcijanin ustawicznie trwa na strażniczej wieży nasłuchując, co ma mu na jego temat do powiedzenia sam Pan.

19. Po trzecie, nie powstaje radość chrześcijańska wcale z niewrażliwości sumienia ani zagłuszenia jego głosu. Niewrażliwość sumienia może zapewne pociągać za sobą swego rodzaju radość, zwłaszcza w tych, których nierozumne serce pogrążyło się w ciemności, których serce jest zimne, nieczułe i otępiałe, w rezultacie czego pozbawione zostało zrozumienia spraw duchowych. Z powodu braku wrażliwości i nieczułości serca, mogą nawet czerpać z popełniania grzechu radość, gotowi nazywać to wolnością! W istocie nie jest to jednak żadna wolność, ale upojenie duszy, zgubne otępienie duchowe, ogłupienie naznaczone w sumieniu piętnem występku. Udziałem chrześcijanina natomiast jest niezwykła wrażliwość, o której poprzednio nie miał najmniejszego pojęcia. Nigdy przedtem nie doświadczał takiej delikatności sumienia, zanim w sercu jego nie zapanowała miłość Boga. Jego radością i chlubą jest także i to, że wysłuchał Bóg jego codziennej modlitwy:

O gdyby wszelkie zło było dla mnie tak nie do zniesienia,
że już sam jego widok byłby wstrętny;
O gdybym w mgnieniu oka czuł dotyk choćby nawet najmniejszego grzechu.

20. Na zakończenie podsumujmy. Radość chrześcijańska polega na radości w posłuszeństwie, radości w Bogu, który miłuje, radości w przestrzeganiu przykazań. Nie polega radość chrześcijańska jednak na przestrzeganiu przykazań tak, jak gdybyśmy tym samym mieli spełniać warunki przymierza uczynków; innymi słowy, tak jak gdybyśmy na podstawie uczynków albo naszej własnej sprawiedliwości mieli zaskarbić sobie przebaczenie i upodobanie Boże. Bynajmniej, doświadczamy bowiem przebaczenia i upodobania Bożego poprzez jego miłosierdzie w Jezusie Chrystusie, nie jakobyśmy przez nasze posłuszeństwo mieli zaskarbić sobie życie wolne od śmierci powodowanej grzesznością. Samo przecież posłuszeństwo jest również dzięki łasce Bożej, gdyż nas, którzy umarliśmy, ożywił; jesteśmy teraz więc żyjący dla Boga w Chrystusie Jezusie. Dlatego radujemy się, w świętej miłości i szczęśliwym posłuszeństwie, postępując w zgodzie z przymierzem łaski. Radujemy się, wiedząc, że dzięki usprawiedliwieniu z łaski, nie na próżno tę łaskę otrzymaliśmy. Radujemy się, wiedząc, że za darmo z Nim pojednani (nie ze względu na naszą wolę albo postępowanie, ale przez krew Baranka), obdarzeni mocą biegniemy drogą przykazań Jego. Opasał nas bowiem mocą do boju, dlatego z radością toczymy dobry bój wiary. Radujemy się przez tego, który żyje w naszych serach przez wiarę, abyśmy uchwycili się żywota wiecznego. Nasza radość polega na tym, że tak, jak aż dotąd działa nasz Ojciec, tak również my wykonujemy dzieła Boże, i to nie dzięki naszej własnej mocy, i mądrości, ale dzięki za darmo danej w Chrystusie Jezusie mocy Jego Ducha. Oby sprawiał w nas Bóg wszelkie dzieła, które są miłe w oczach Jego. Jemu właśnie niech będzie chwała na wieki wieków!

(Jan Wesley, „Poucz mnie o tym czego nie wiem. Zbiór kazań”, Warszawa, 2001; Prawa autorskie Wydawnictwo Pielgrzym Polski, ul. Mokotowska 12, 00-561 Warszawa.)