OTWARTE SERCA, OTWARTE UMYSŁY, OTWARTE DRZWI
 Takimi pragną być ludzie, których nazwano metodystami
 
Ks. John Wesley

Chrześcijaństwo oparte na Piśmie Świętym :

„I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym.” ( Dz 4,31)

1. To samo zdanie pojawia się w rozdziale drugim, gdzie czytamy: A gdy nadszedł dzień Zielonych Świat byli wszyscy (apostołowie, kobiety, matka Jezusa i Jego bracia) razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym. Jednym z natychmiastowych efektów było to, że zaczęli mówić innymi językami i to z takim skutkiem, iż zarówno Partowie, Medowie, Elamici jak i inni cudzoziemcy, którzy tłumnie przyszli, kiedy wieść o tym rozeszła się, słyszeli jak głoszą w ich ojczystych językach wielkie dzielą Boże.

2. W naszym wersecie czytamy, że kiedy apostołowie i bracia modlili się i chwalili Boga zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym. Werset ten nie wspomina ani żadnego widzialnego zjawiska, jak to ma miejsce w wersecie z rozdziału drugiego, ani nadzwyczajnych darów Ducha Świętego, udzielonych przy tej okazji czy to wszystkim, czy tylko niektórym, takich jak dar uzdrawiania albo czynienia innych cudów, dar prorokowania, rozróżniania duchów, mówienia różnymi rodzajami języków i wreszcie wykładania języków.

3. W tym miejscu nie jest rzeczą konieczną odpowiadać na pytanie, czy dary Ducha Świętego zostały udzielone Kościołowi, aby trwać w nim przez wieki, albo czy będą przywrócone wraz ze zbliżającym się nadejściem czasu odnowienia wszechrzeczy. Warto jednak zauważyć, że nawet w początkach historii Kościoła Bóg rozdzielił dary Ducha Świętego dość oszczędnie. Czy wszyscy nawet wtedy mieli dar prorokowania, albo czynienia cudów, albo uzdrawiania albo też mówienia językami? Bynajmniej. Być może jeden na tysiąc. Prawdopodobnie jednak tylko nauczyciele Kościoła i to jedynie niektórzy. Dlatego więc to, że napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, miało coś donioślejszego na celu.

4. Tym donioślejszym celem było danie chrześcijanom takiego usposobienia, jakie było w Jezusie Chrystusie. Nikt nie może zaprzeczyć, że jest ono zasadnicze dla chrześcijan wszystkich czasów. Tym usposobieniem są święte owoce Ducha: napełnienie miłością, radością, pokojem, cierpliwością uprzejmością, dobrocią, wiarą (w tym miejscu być może lepszym tłumaczeniem byłoby wiernością), łagodnością i wstrzemięźliwością, których jeśli ktoś nie ma, nie jest Jego. Owoce Ducha umożliwiają im ukrzyżowanie ciała swojego wraz z namiętnościami i żądzami, pasjami i pragnieniami. W konsekwencji daje to możliwość wewnętrznej przemiany, aby spełnić wszystkie zewnętrzne wymogi sprawiedliwości i tak postępować, jak On postępował w dziele wiary, trudzie miłości i wytrwałości w nadziei.

5. Zamiast więc zajmować się ciekawą, ale zbędną analizą tych nadzwyczajnych darów Ducha Świętego, przystąpmy raczej do refleksji nad zwykłymi owocami Ducha, o których jesteśmy zapewnieni, że pozostaną przez wieki. Te ostatnie stanowią wielkie dzieło Boże pośród synów ludzkich, które zwykliśmy nazywać jednym słowem: chrześcijaństwo. Przez chrześcijaństwo rozumiem nie zbiór poglądów czy system doktryn, ale to, co odnosi się do ludzkich serc i życia. Byłoby rzeczą pożyteczną podzielić naszą refleksję nad chrześcijaństwem na trzy oddzielne aspekty:
I. Powstanie indywidualnej pobożności chrześcijańskiej.
II. Zwiastowanie własnej pobożności innym.
III. Rozpowszechnienie chrześcijaństwa na całą ziemię.
Zamierzam zamknąć te rozważania refleksją nad ich całkiem praktycznymi dla nas konsekwencjami.

I. 1. Zastanówmy się najpierw nad powstaniem chrześcijaństwa w jego aspekcie indywidualnej pobożności.

1. Przypuśćmy więc, że jeden z tych, którzy słyszeli nawoływanie apostoła Piotra do upamiętania dla odpuszczenia grzechów, poruszony do głębi, przekonany o grzechu, upamiętał się i uwierzył w Jezusa. Przez wiarę w moc Boga, która była samym bytem, albo trwałością tego, czego się spodziewamy, widzialnym przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy, natychmiast otrzymał ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Dopiero teraz mógł nazwać Jezusa Panem w Duchu Świętym, a Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. Teraz mógł prawdziwie powiedzieć: żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie.

2. Taka więc była sama istota jego wiary, boski „elenchos” (dowód) miłości Boga Ojca przez Jego miłość w Synu do niego, grzesznika, obdarzonego teraz w Umiłowanym. A będąc usprawiedliwionym z wiary, miał pokój z Bogiem, więcej, pokój Chrystusowy rządzący w jego sercu, pokój przekraczający wszelkie zrozumienie („panta non”, wszelkie racjonalne zrozumienie), który przez znajomość tego, w którego uwierzył czynił jego serce i umysł wolnymi od wszelkiej wątpliwości i strachu. Dlatego mógł się nie bać złej wieści, gdyż serce jego w wierze trwało w Panu. Nie straszne mu było to, co inni ludzie mogli mu zrobić, wiedząc, że nawet jego włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie straszne mu były wszystkie moce ciemności, które Bóg na co dzień deptał pod jego stopami. Najmniej bał się śmierci, owszem, pragnął rozstać się z życiem i być z Chrystusem, który przez śmierć zniszczył tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabla, i wyzwolił tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie aż to tej chwili byli w niewoli.

3. Dlatego wielbiła dusza jego Pana i rozradował się duch jego w Bogu Zbawicielu. I radował się w Nim radością niewysłowioną, gdyż pojednał go z Bogiem Ojcem, w którym miał odkupienie przez Jego krew i odpuszczenie grzechów. I radował się, że Duch świadczy wespół z duchem jego, że dzieckiem Bożym jest. I miał jeszcze większą nadzieję chwaty Bożej, nadzieję chwalebnego podobieństwa Bożego i pełnej odnowy jego umysłu w sprawiedliwości i świętości prawdy, nadzieję korony chwały ku dziedzictwu nieznikomemu i nieskalanemu, i niezwiędłemu, jakie zachowane jest w niebie.

4. Miłość Boża rozlana została w sercu jego przez Ducha Świętego, który został mu dany. A ponieważ jest synem, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serca jego, wołającego: Abba, Ojcze! I ta synowska miłość Boga bezustannie wzrastała przez jego świadectwo o przebaczającej miłości Bożej i przez doznanie miłości, jaką okazał mu Ojciec, że został nazwany dzieckiem Bożym. W konsekwencji Bóg stał się pragnieniem jego oczu, radością jego serca, działem jego w czasie i wieczności.

5. Kto tak umiłował Boga, nie może nie miłować także swego brata i to nie słowem, lecz czynem i prawdą. Słowo Boże bowiem powiada: jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować, i to duszę każdego człowieka, gdyż miłosierdzie Boże jest nad wszystkimi jego dziełami. Oczywistą więc jest rzeczą, że miłość tego, kto umiłował Boga, ogarnia w imię Boże całą ludzkość, nie wyłączając tych, których nigdy nie widział czy też tych, o których nie wiedział nic więcej ponad to, że są z rodu Bożego i że Syn Jego za nich umarł; nie wyłączając również złych i niewdzięcznych ani wszystkich wrogów, choćby nienawidzili, prześladowali, czy wykorzystywali go w imię Pana. Ci mają szczególne miejsce w jego sercu i modlitwach, ponieważ tak umiłował ich, jak sam Chrystus nas umiłował.

6. A miłość nie nadyma się, lecz czyni każdego, w którym mieszka, pokornym jak proch ziemi. Sprawia, że jest pokornego serca, mały, niski i bezwartościowy w swych własnych oczach. Jest łagodny, cierpliwy i ustępliwy.

Wierność i prawda nigdy go nie opuszczają, gdyż są zawiązane na jego szyi i wypisane na tablicy serca. Przez tego samego Ducha jest zdolny być powściągliwym we wszystkim, spokojnym jak dziecię odstawione od piersi u swej matki. Jest ukrzyżowany dla świata, a świat dla niego ukrzyżowany - wyższy nad pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia. Przez tę samą moc miłości jest zbawiony od namiętności i pychy pożądania i próżności, od ambicji i zawiści oraz wszelkiego usposobienia, którego nie było w Chrystusie.

7. Łatwo uwierzyć, że jeśli ktoś miałby taką miłość w sercu swoim, to nie uczyniłby zła bliźniemu swemu. Byłoby rzeczą niemożliwą, żeby świadomie i celowo mógł kto taki wyrządzić krzywdę drugiemu człowiekowi. Byłby przecież jak najdalej od okrucieństwa i zła, od jakiejkolwiek niesprawiedliwości, czy choćby niestosownego postępowania. Z taką samą troską postawiłby straż przed ustami swoimi i pilnowałby drzwi warg swoich, aby nie zgrzeszyć słowem, ani przeciw sprawiedliwości, ani miłosierdziu czy prawdzie. Odrzucił bowiem wszelkie kłamstwo, fałsz i oszustwo, ani też nie znaleziono zdrady w ustach jego. O nikim źle nie mówił, ani niestosowne słowo nigdy nie wyszłoby z ust jego.

8. Był głęboko przekonany o prawdzie, że beze mnie nic uczynić nie możecie i, w konsekwencji, potrzebie, by Bóg stale nawadniał go, tak, żeby trwać we wszelkich Bożych postanowieniach, we wszelkich ustanowionych przez Boga kanałach łaski Bożej, nauce apostolskiej, czy też nauczaniu i otrzymywaniu pokarmu duchowego z pełną gotowością serca, w łamaniu się chlebem. W nim bowiem odnajdywał społeczność ciała Chrystusa, jak również w modlitwach i uwielbieniach ofiarowanych przez wielkie zgromadzenie. Dlatego codziennie wzrastał w łasce, rosnąc w silę, wiedzę i miłość Boga.

9. Nie wystarczało mu jedynie powstrzymywanie się od czynienia zła. Jego dusza pragnęła czynić dobro. Serce bezustannie mówiło mu: Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam. Mój Pan szedł czynić dobro, czyż nie wstąpię w jego siady? Dlatego póki miał czas, jeśli nie było sposobności czynić dobra wyższego rzędu, dawał jeść głodnym, przyodziewał nagich, pomagał sierotom i przybyszom, odwiedzał i wspomagał chorych i więźniów. Rozdawał cale mienie swoje, by karmić ubogich. Radość dawało mu trudzić się i cierpieć dla nich a, gdzie tylko to możliwe, zapierać się samego siebie, byle tylko nieść pożytek innym. Nic nie było zbyt kosztowne, by działać na rzecz innych przez wzgląd na Słowo Pana: cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście.

10. Oto jak się przedstawia powstanie chrześcijaństwa. Oto chrześcijanin czasów starożytnych. Ktokolwiek usłyszał groźby arcykapłanów i starszych, podnosił jednomyślnie glos do Boga... i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym... a u tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza. A miłość do tego, w którego uwierzyli sprawiała, że wzajemnie się miłowali. / nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne.

Tak dalece ukrzyżowani byli dla świata, a świat dla nich ukrzyżowany. I trwali jednomyślnie w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. I wielka była łaska nad nimi. Nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba.

II. 1. Zastanówmy się teraz nad drugim aspektem chrześcijaństwa, mianowicie zwiastowaniem własnej pobożności innym, przez co utorowano drogę jego rozpowszechnieniu. Taka bowiem była wola Boża, aby nie zapalać świecy i nie stawiać pod korcem, lecz... aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Powiedział też nasz Pan pierwszym uczniom: wy jesteście solą ziemi... wy jesteście światłością świata, a jednocześnie dał im polecenie: Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

2. I rzeczywiście, przyjmując, że tych kilku entuzjastów ludzkości było świadkiem, że cały świat tkwi w złem, czy można przypuścić, że pozostaliby bezczynni wobec zła i nędzy tych, za których umarł ich Pan? Czy ich trzewia i serca nie truchlałyby w niebezpieczeństwie? Czy mogliby stać przez cały dzień bezczynnie, nawet gdyby nie było nakazu od tego, którego umiłowali? Czy raczej nie podjęliby trudu wszelkimi możliwymi sposobami, aby wyrwać niektóre głownie z ognia? Bez wątpienia tak. Nie szczędziliby trudu, by przyprowadzić każdą zbłąkaną owcę z powrotem do Pasterza i Stróża dusz.

3. Tacy byli pierwsi chrześcijanie. Wykorzystywali każdą sposobność, aby czynić dobro wszystkim, ostrzegając przed przyszłym gniewem, aby już teraz ujść przed sądem ognia piekielnego. Głosili, że Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali. Nawoływali, aby się bezbożni odwrócili od swej drogi, aby się nie stała pobudką do grzechu. Dawali przykłady powściągliwości i prawości, sprawiedliwości i cnót przeciwnych ich występkom, pouczali o przyszłym sądzie i gniewie Bożym, który z pewnością spotka tych, co czynią nieprawość, gdy w dzień sądu ostatecznego przyjdzie Sędzia sądzić świat.

4. Podejmowali trud, adresując zwiastowanie stosownie do potrzeb poszczególnych ludzi. Do tych, którzy w beztrosce i nieświadomości spędzali życie w ciemności i cieniu śmierci wołali z całą mocą: Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. Inny był ich język w stosunku do tych, którzy obudzili się ze snu i cierpieli męki w poczuciu gniewu Bożego. Do nich wołali: Mamy orędownika u Ojca... on jest ubłaganiem za grzechy nasze.

Z kolei tych, którzy uwierzyli pobudzali do miłości i dobrych uczynków, do trwania w nich i do obfitowania tym bardziej w uświęceniu, bez którego żaden człowiek nie ujrzy Pana.

5. A trud ich nie był daremny w Panu. Słowo Pańskie krzewiło się i rozsławiało wszędzie. Tak to potężnie rosło, umacniało się i rozpowszechniało. Ale w takim samym stopniu rosło i rozpowszechniało się poczucie obrazy i nienawiści w stosunku do pierwszych chrześcijan. Świat nienawidził ich, ponieważ świadczyli, że jego czyny są złe. Ci, którzy żyli dla przyjemności, nienawidzili pierwszych chrześcijan, ponieważ ci ostatni byli jakby stworzeni, by świadczyć przeciwko nim. Powiadali o chrześcijanach: Wyznają, że mają znajomość Boga, nazywają się dziećmi Bożymi, ich życie nie jest takie jak innych, ich ścieżki są inne i stronią od naszych jak od nieczystości, chełpią się, że Bóg jest ich Ojcem. Ale w jeszcze większym stopniu nienawidzono chrześcijan, ponieważ wielu z tych, co żyli dla przyjemności, odeszło od swych niedawnych stronników i nie schodzili się z nimi na lekkomyślne rozpusty. Ponadto ludzie cieszący się dobrą opinią nienawidzili chrześcijan, ponieważ w miarę rozpowszechniania się Ewangelii ich dobra opinia szła w zapomnienie tak, że nie schlebiano im więcej i nie oddawano czci należnej jedynie Bogu. Ludzie trudniący się rzemiosłem zebrali się i oświadczyli: wiecie, że z tego rzemiosła mamy nasz dobrobyt. Widzicie też i słyszycie, że ci ludzie namówili i zjednali sobie wielu; ...tak, że nasz zawód pójdzie w poniewierkę. Nade wszystko jednak nienawidzili chrześcijan ludzie poprzestający na zewnętrznej jedynie pobożności, gotowi przy każdej nadarzającej się sposobności krzyczeć: Mężowie izraelscy, pomóżcie! Stwierdziliśmy, że ci ludzie są rozsadnikami zarazy i zarzewiem niepokojów na całym świecie. Oto są ludzie, którzy wszędzie wszystkich nauczają przeciwko ludowi i Zakonowi.

6. Nadciągnęły więc czarne chmury i rozszalała się burza, gdyż według tych, co zwiastowania Ewangelii nie przyjęli, im bardziej chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się tym więcej czyniło szkody. Dlatego rosła liczba tych, których coraz bardziej ogarniała złość na sprawców zamętu w całym świecie; tym głośniej nawoływali, aby zgładzić z ziemi tych ludzi, nie godzi się bowiem, aby tacy żyli, co więcej, szczerze wierzyli, że ktokolwiek ich zabije, spełni służbę Bożą.

7. Przeciwnicy Ewangelii tymczasem nie omieszkali pomiatać imieniem chrześcijan jako bezecnym tak, że sekcie tej wszędzie się przeciwstawiano. Złorzeczono im tak jak prorokom, którzy byli przed nimi. Jakiekolwiek zarzuty im stawiano, łatwo im dawano wiarę tak, że nienawiść rozmnożyła się jak gwiazdy na niebie. Stąd powstały wszelkiego rodzaju prześladowania w czasie z góry wyznaczonym przez Ojca. Niektórzy wystawieni byli przez pewien czas jedynie na pośmiewisko i złorzeczenie, inni na grabież swego mienia, niektórzy doznali szyderstw i biczowania, a nadto więzów i uwięzienia, jeszcze inni opierali się aż do krwi.

8. Oto posady piekieł trzęsły się, a Królestwo Boże rozprzestrzeniało coraz bardziej. Grzesznicy wszędzie odwracali się od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga. Bóg dał dzieciom swoim usta i mądrość, której nie mogli się oprzeć wszyscy ich przeciwnicy. A życie wyznawców Ewangelii miało moc równą jej słowu. Przede wszystkim jednak cierpienia przemawiały do świata najbardziej. Okazywali się sługami Bożymi w uciskach, w potrzebach, w utrapieniach, w chłostach, w więzieniach, w niepokojach, w trudach; w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach na pustyni, w trudzie i znoju, w głodzie i pragnieniu, w zimnie i nagości. A kiedy stoczywszy dobry bój, byli prowadzeni jak owce na rzeź, na obrzęd ofiarny ich wiary, wtedy ich krew przemawiała, a poganie zrozumieli, że jeszcze po śmierci będzie przemawiać.

9. Tak oto chrześcijaństwo rozprzestrzeniło się na cały świat. Ale jakże szybko wraz z pszenicą pojawił się kąkol!

Tajemna moc nieprawości i tajemnica pobożności działają bowiem jednocześnie. Jakże szybko znalazł szatan miejsce w samej świątyni Bożej! Aż uciekła niewiasta na pustynię i zabrakło pobożnych i nie było już wiernych wśród ludzi. Stąpamy tutaj po dobrze ubitej ścieżce, gdyż postępująca degeneracja następujących po sobie pokoleń była dość obficie i regularnie opisywana przez wzbudzanych przez Boga świadków, aby pokazać, że na opoce zbudował Kościół, a bramy piekielne wcale nie przemogą go.

III. l. Czy nie ujrzymy jednak większych rzeczy niż te? Owszem, większych niż te, które są od początku świata? Czy szatan jest w stanie sprawić, że prawda Boża okaże się fałszem albo, że Jego obietnice się nie spełnią? Jeśli szatan nie jest w stanie tego uczynić, przyjdzie czas, że chrześcijaństwo zwycięży i ogarnie całą ziemię. Rozważmy pokrótce trzeci aspekt chrześcijaństwa, mianowicie to zdumiewające zjawisko, któremu na imię świat chrześcijański. Jego to poszukiwali i o niego dowiadywali się prorocy, o nim świadczył Duch, który był w nich: I stanie się w dniach ostatecznych, że góra ze świątynią Pana będzie stać mocno jako najwyższa z gór i będzie wyniesiona ponad pagórki, a tłumnie będą zdążać do niej wszystkie narody... l przekują swoje miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej. I stanie się w owym dniu, że narody będą szukać korzenia Isajego, który załopoce jako sztandar ludów; a miejsce jego pobytu będzie sławne. I stanie się w owym dniu, że Pan ponownie wyciągnie swoją rękę, aby wykupić resztę swojego ludu...i wywiesi narodom sztandar, i zbierze wygnańców z Izraela, a rozproszonych z Judei zgromadzi z czterech krańców świata.

I będzie wilk gościem jagnięcia, a lampart będzie leżał obok koźlęcia. Cielę i lwiątko, i tuczne bydło będą razem, a mały chłopiec je poprowadzi. Nie będą krzywdzić ani szkodzić na całej mojej świętej górze, bo ziemia będzie pełna poznania Pana, jakby wód, które wypełniają morze.

2. Ten sam sens mają słowa wielkiego Apostoła, które jak na razie ewidentnie jeszcze się nie spełniły: Czy Bóg odrzucił swój lud? Bynajmniej...Wszak wskutek ich upadku zbawienie doszło do pogan. Bo jeśli ich porażka stała się bogactwem pogan, to o ileż bardziej ich pełnia...? Chcę wam, bracia, odsłonić tę tajemnicę: ...zatwardziałość przyszła na część Izraela aż do czasu, gdy poganie w pełni wejdą, i w ten sposób będzie zbawiony cały Izrael.

3. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że nadeszło wypełnienie czasu i spełnienie proroctw - jakież nowe perspektywy otwierają się! Zapanuje pokój i niezakłócone bezpieczeństwo po wszystkie czasy. Nie ma już więcej szczęku oręża, zgiełku bitew ani płaszcza krwią zbroczonego. Klęski odeszły na zawsze, gdyż nie ma już więcej wojen. Nie ma gniewu niezgody, bo brat nie powstaje przeciwko bratu, ani kraje czy miasta nie są targane na swą własną zgubę wewnętrznymi waśniami. Wojny domowe ustają na zawsze nie przynosząc więcej zniszczenia ani szkód sąsiadom.

Nie ma ucisku, który robi (nawet) z mędrca głupca; ani wyzysku, który ciemięży oblicza ubogich; ani rabunków czy krzywd, ani gwałtu czy niesprawiedliwości, ponieważ wszyscy poprzestają na tym, co posiadają. Sprawiedliwość i pokój pocałowały się. Zapuściły korzenie i bujnie pokryły ziemię. Sprawiedliwość kwitnie na ziemi, a pokój spogląda z nieba.

4. A sprawiedliwości czy prawości towarzyszy miłosierdzie. Zaułki ziemi nie są już wiece/pełne gwałtu. Pan zniszczył występnych i złośników, zazdrosnych i mściwych. Nikt nie wie już co znaczy odpowiadać za zło ziem, nawet gdyby ktoś go sprowokował. Nikt już więcej nie czyni zła, gdyż wszyscy są niewinni jak gołębice i napełnieni wszelką radością i pokojem w wierze oraz zjednoczeni w jednym ciele przez jednego Ducha, braterscy i miłosierni, o jednym sercu i jednej duszy i nikt z nich nie nazywa swoim tego, co posiada. Nikomu nie brak niczego, gdyż każdy miłuje bliźniego swego jak siebie samego. Wszyscy polegają na jednej zasadzie: Co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie.

5. Dlatego nie słyszy się wśród nich choćby jednego niewłaściwego słowa, kłótliwych języków, niezgody, szyderstwa czy złorzeczenia, lecz każdy gdy otwiera usta, mówi mądrze, a jego język wypowiada dobre rady. Ponadto są niezdolni do oszustwa i podstępu, gdyż ich miłość jest nieobłudna, słowa wiernie oddają myśli, otwierając okno do ich dusz tak, iż ktokolwiek chciałby zobaczyć ich serca, ujrzy w nich samą miłość i Boga.

6. Przeto wszędzie gdzie Pan Bóg Wszechmogący objął panowanie, wszystko poddaje sobie i sprawia, że każde serce wzbiera miłością a każde usta napełniają się uwielbieniem. Błogosławiony lud, któremu tak się powodzi. Błogosławiony lud, którego Bogiem jest Pan. Powstań, zajaśnij, gdyż zjawiła się twoja światłość, a chwała Pańska rozbłysła nad tobą... I wiesz, że Ja, Pan, jestem twoim Zbawcą, a twoim Odkupicielem jest Mocarz Jakubowy... I ustanowiłem pokój twoją zwierzchnością, a sprawiedliwość twoją władzą. I już nie będzie się słyszeć o gwałcie w twojej ziemi, ani o spustoszeniu i zniszczeniu w obrębie twoich granic, lecz nazwiesz swoje mury zbawieniem, a swoje bramy chwalą... A twój lud będą stanowić tylko sprawiedliwi, na wieki posiądą ziemię jako latorośl zasadzona przeze mnie, dzieło moich rąk, aby się wsławić światłością w dzień nie będzie ci już słońce, a blask księżyca nie będzie ci już świecił, lecz Pan będzie twoją wieczną światłością, a twój Bóg twoją chlubą.

IV. Rozważywszy więc pokrótce powstanie, zwiastowanie i rozpowszechnienie chrześcijaństwa, pozostaje jedynie zamknąć nasze rozważania refleksją nad ich całkiem praktycznymi dla nas konsekwencjami.

l. Zapytajmy najpierw: gdzie obecnie istnieje chrześcijaństwo? Gdzie, pozwólcie, że zapytam, żyją chrześcijanie? W którym to kraju mieszkańcy są wszyscy napełnieni Duchem Świętym? W którym są wszyscy jednego serca i jednej duszy? W którym nie mogą znieść, by choćby jeden cierpiał niedostatek, ale bezustannie wydzielają każdemu, ile komu potrzeba? W którym miłość do Boga wypełnia serca wszystkich, przez co miłują bliźnich jak siebie samych? Którego mieszkańcy przyoblekli się w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość?

Którego mieszkańcy w żaden sposób nie wykraczają ani słowem ani uczynkiem przeciwko sprawiedliwości, miłosierdziu czy prawdzie, ale we wszystkim czynią wobec innych to, co chcieliby aby im ludzie czynili? Czy można jakikolwiek kraj nazwać chrześcijańskim we właściwym tego słowa znaczeniu, jeśli nie odpowiada powyższej charakterystyce?

Dlaczego więc, przyznajmy to, nigdy do tej pory nie stwierdziliśmy, że jakikolwiek kraj na ziemi jest chrześcijański?

2. Błagam was, umiłowani, przez miłosierdzie Boże, jeżeli naprawdę uważacie mnie za szaleńca czy głupca, to przyjmijcie mnie jako głupiego. Jest rzeczą ze wszech miar konieczną, żeby ktoś otwarcie zwrócił się do was, tym bardziej konieczną ze względu na obecne czasy, gdyż któż może wiedzieć, że nie są one ostateczne^ Któż wie, jak szybko Sprawiedliwy Sędzia powiedzieć może: Nie wstawię się więcej za tym ludem. Choćby byli w tym kraju Noe, Daniel i Hiob, wybawiliby tylko swoje własne dusze. Kto inny ma się otwarcie zwrócić do was, jeśli nie ja? Przeto ja, właśnie ja, będę mówił do was. Wzywam was na Boga żywego: nie zatwardzajcie serc waszych przeciwko błogosławieństwu z moich rąk. Nie mówcie w sercach swoich: nie jesteś w stanie nas przekonać, mimo, że jesteś przekonywający, albo innymi słowy: Panie, nie posyłaj przez tego, przez kogo posyłasz. Niech raczej dosięgnie mnie moja własna zguba, niż żebym był ocalony przez tego człowieka!

3. Umiłowani, chociaż tak mówię, jestem przekonany o czymś lepszym, jeśli chodzi o was. Pozwólcie mi więc w duchu miłości i pokory zadać wam pytanie: Czy to miasto jest chrześcijańskie? Czy jest w nim chrześcijaństwo i to chrześcijaństwo oparte na Piśmie Świętym? Czy my jako społeczność napełnieni jesteśmy Duchem Świętym tak, żeby prawdziwe owoce Ducha radowały serca nasze i przejawiały się w naszym życiu na co dzień? Czy wszyscy urzędnicy, dyrektorzy, dziekani wydziałów, instytutów i stowarzyszeń naukowych tego uniwersytetu, że nie wspomnę mieszkańców tego miasta, są jednego serca i jednej duszy? Czy miłość Boża rozlana jest w sercach? Czy nasze usposobienie jest takie samo, jakie było w Nim? Czy nasze życie zgodne jest z Jego życiem? Czy jesteśmy święci za przykładem Świętego, który nas powołał, we wszelkim postępowaniu naszym?

4. Zwróćcie uwagę, proszę, że nie rozważamy tutaj jakichś pojęć szczególnych, że pytania stawiane powyżej nie stanowią jakichś kwestii dyskusyjnych, lecz dotyczą niekwestionowalnych, fundamentalnych podstaw naszego wspólnego chrześcijaństwa. Apeluję do waszych sumień kierowanych przez Słowo Boże o decyzję. Ten, kogo własne serce nie potępia, niech odejdzie w pokoju.

5. Jesteśmy więc pełni bojaźni w obliczu wielkiego Boga, przed którym zarówno wy, jak i ja, już wkrótce staniemy.

Oto proszę was, którym dana jest władza, a których darzę szacunkiem ze względu na wasz urząd, abyście rozważyli (lecz bez hipokryzji) czy jesteście napełnieni Duchem Świętymi Czy jesteście żywym obrazem tego, którego dane jest wam reprezentować wśród ludzi? Rzekłem: Bogami jesteście, wy szafarze i władcy, którzy przez wasz urząd jesteście tak blisko Boga w niebie! W swych różnorakich funkcjach i pozycjach w hierarchii macie za zadanie przybliżyć nam Pana, naszego Szafarza. Czy wszystkie myśli waszych serc, wszystkie wasze usposobienia i pragnienia są właściwe waszemu wysokiemu powołaniu? Czy wszystkie wasze słowa podobne są tym, które wychodzą z ust samego Boga? Czy w całym waszym postępowaniu jest godność i miłość? Oto wielkość, której słowa nie są w stanie wyrazić. Płynie ona z serca pełnego Boga, zgodna jest jednak z naturą człowieka, który jest robakiem i syna człowieczego, który jest jak robak!

6. Zwracam się do was, którzy w szczególny sposób powołani zostaliście, aby kształtować niedojrzałe jeszcze umysły młodych ludzi, rozpraszać mroki ignorancji i błędów, sposobić do mądrości dla zbawienia, czy wy napełnieni jesteście Duchem Świętym? Owymi owocami Ducha, których powinności waszego wysokiego urzędu tak bardzo wymagają?

Czy wasze serca oddane są Bogu? Czy są pełne miłości i gorliwości, aby ustanowić Jego Królestwo na ziemi? Czy bezustannie przypominacie tym, którzy są pod waszą opieką, że jedynym rozumnym celem naszych zabiegów poznawczych jest poznać, miłować i służyć jedynemu prawdziwemu Bogu i Jezusowi Chrystusowi, którego posiał? Czy dzień w dzień krzewicie wśród młodych ludzi tę miłość, która jedna nigdy nie ustaje? Bo jeśli są języki, ustaną, jeśli filozoficzna wiedza, wniwecz się obróci. Czy krzewicie tę miłość, bez której wszelka nauka jest tylko uroczystą ignorancją, napuszoną głupotą i utrapieniem ducha? Czy wszystko, czego nauczacie rzeczywiście prowadzi do miłości Boga i miłości ludzkości w imię Boga? Czy ten właśnie cel wam przyświeca, czegokolwiek nauczacie, biorąc pod uwagę rodzaj, sposób i rangę studiów? Czy jest waszą troską i bezustannym pragnieniem, żeby, gdziekolwiek los rzuci tych młodych żołnierzy Chrystusa, mogli oni być światłem gorejącym i świecącym oraz ozdobą nauki Chrystusa we wszystkim ?

Pozwólcie, że zapytam was: Czy nie szczędzicie wysiłków w tej rozległej pracy, której podjęliście się? Czy dajecie ze siebie wszystko? Czy dokładacie wszelkich starań? Czy używacie bez najmniejszej opieszałości wszystkich waszych talentów, których użyczył wam Bóg?

7. Niech nikt nie mówi, że przemawiam tutaj tak, jak gdyby wszyscy pod waszą opieką mieli zostać duchownymi. Nie, przemawiam tylko tak, jak gdyby mieli zostać chrześcijanami. Jaki wzór do naśladowania dają ci z nas, którzy korzystają z dobrodziejstw wyświadczonych przez naszych poprzedników: asystenci, profesorzy i uczeni, w szczególności ci, którzy zajmują bardziej odpowiedzialne i eksponowane stanowiska. Czy wy, umiłowani, obfitujecie w owoce Ducha: pokorę, samozaparcie, umartwienia, powagę, harmonię wewnętrzną, cierpliwość, łagodność, trzeźwość, powściągliwość, w niestrudzone i bezustanne wysiłki, aby czynić wszelkie dobro wszystkim ludziom, ulżyć ich zewnętrznym potrzebom i przywieźć ich dusze do prawdziwej wiedzy i miłości Boga? Czy taka jest charakterystyka profesora uniwersytetu? Obawiam się, że nie. Czy raczej nie jest tak, że pycha i wyniosłość, niecierpliwość i złośliwość, gnuśność i indolencja, obżarstwo i pożądliwość, a nawet bezcelowość są nam zarzucane, być może nie zawsze przez naszych wrogów, ani nie całkiem bezpodstawnie? O dałby Bóg, żeby zdjęta była z nas ta hańba, a pamięć o niej przepadła na wieki!

8. Wielu z nas bardziej bezpośrednio poświęca się Bogu, gdyż jest wezwanych do sprawowania służby w świątyni.

Czy jesteśmy przez to dla innych wzorami do naśladowania w słowie, społeczności, miłości, w duchu, wierze i czystości? Czy jest na czołach naszych i sercach napis: Poświęcony Panu? Czym się kierowaliśmy wstępując w tę służbę? Czy naprawdę tylko aby służyć Bogu, ufając, że zostaliśmy wewnętrznie poruszeni przez Ducha Świętego do służby, zwiastowania Jego chwaty i zbudowania Jego ludu? Czy jesteśmy w pełni zdecydowani, przez laskę Bożą, całkowicie oddać się tej służbie? Czy porzucamy wszelkie nasze ziemskie troski i starania? Czy całkowicie poświęcamy się tej jednej rzeczy, czyniąc służbę jedyną naszą troską i staraniem? Czy jesteśmy zdolni do nauczania? Czy jesteśmy pouczeni przez Boga tak, żeby móc nauczać także innych? Czy mamy poznanie Boga i Jezusa Chrystusa? Czy Bóg w nas objawił swego Syna? Czy uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza? Gdzie więc są pieczęcie naszego apostolstwa? Gdzie ci, co umarli przez upadki i grzechy, a wzbudzeni zostali przez nasze słowo? Czy mamy gorący zapał, aby ocalać dusze od śmierci tak, że dla nich często zapominamy o jedzeniu? Czy mówimy z prostotą i przez składanie dowodu prawdy polecamy siebie samych sumieniu wszystkich ludzi przed Bogiem? Czy umarliśmy dla tego świata i jego spraw gromadząc nasze skarby w niebie? Czy jesteśmy jako panujący nad tymi, którzy są nam paniczem, czy jako najmniejsi i słudzy wszystkich? Czy hańba Chrystusowa jest znoszona przez nas jako ciężar czy radość? Czy uderzeni w jeden policzek, czujemy złość? Czy brak nam cierpliwości w znoszeniu obelg? Czy nadstawiamy i drugi, nie przeciwstawiając się złu, lecz zło dobrem zwyciężając? Czy jest w nas gorycz, ilekroć z zapałem próbujemy sprowadzić ze złej ścieżki tych, którzy błądzą? Czy zapał nasz jest płomieniem miłości, która daje naszym słowom słodycz, pokorę i pogodną mądrość?

9. Co powiemy, by wrócić raz jeszcze do tematu, o młodych ludziach tutejszej uczelni? Czy odznaczacie się pozorną, czy prawdziwą pobożnością chrześcijańską? Czy macie pokorę, chęć do nauki i kształtowania charakterów, czy też jesteście uparci, egoistyczni, wyniośli i chełpliwi? Czy posłuszni jesteście swoim przełożonym tak jak rodzicom, czy też odnosicie się ze wzgardą do tych, którym winni jesteście choćby najmniejszy szacunek? Czy nie brak wam pilności także w najłatwiejszych zajściach, poświęcając wszystkie siły waszym studiom? Czy wykorzystujecie czas wyznaczając tyle pracy na każdy dzień, ile tylko czas pozwoli? Czy raczej nie jesteście świadomi, że marnujecie dzień po dniu czytając to, co nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, albo oddając się hazardowi i wszelkiej rozwiązłości? Czy potraficie pokierować swoim losem lepiej, niż swoim czasem? Czy przez wzgląd na zasadę staracie się nikomu nic winni nie być? Czy pamiętacie o dniu szabatu, aby go święcić, aby spędzić go na jeszcze pełniejszym oddawaniu czci Bogu?

Czy kiedy jesteście w domu Bożym rzeczywiście uważacie, że w nim Bóg jest obecny? Czy zachowujecie jakbyście widzieli tego, który jest niewidzialny? Czy wiecie jak utrzymać swe ciało w czystości i poszanowaniu? Czy pijaństwo i nieczystość nie są wśród was obecne? Czy nie ma wśród was tych, dla których chwalą jest to, co jest ich hańbą? Czy nie wielu z was, być może bezmyślnie, bierze imię Pana Boga nadaremno, bez uczucia skruchy, czy jakichkolwiek skrupułów? Owszem, czy nie ma wśród was znacznej liczby tych, którzy krzywoprzysięgąją? Obawiam się, że liczba ta szybko rośnie. Nie dziwcie się, umiłowani: oto przed Bogiem i tą kongregacją wyznaję, że sam należałem do tej liczby. Sam uroczyście przysięgałem, że przestrzegać będę wszystkich tych zwyczajów, o których wtedy nic jeszcze nie wiedziałem, i owych przepisów, które ledwo co przeczytałem wtedy, czy też szereg lat później. Co jest krzywoprzysięstwem, jeśli nie to? Jeśli tak, jakiż ciężar grzechu, owszem, poważnego grzechu ciąży na nas? I czyż Najwyższy nie wie o tym?

10. Czyż nie jest rzeczą prawdopodobną, że jedną z konsekwencji grzechu jest to, że tylu z was należy do pokolenia trywialności; trywialności w stosunku do Boga, siebie nawzajem i własnych dusz? Jak niewielu z was poświęca w ciągu całego tygodnia osobistej modlitwie choćby jedną godzinę? Jak rzadko temat Boga przychodzi wam na myśl w codziennych kontaktach? Czy ktokolwiek z was w jakimkolwiek stopniu jest zaznajomiony z działaniem swego Ducha? Z Jego nadnaturalnym działaniem w duszach ludzkich? Czy poza kościołem jest dla was do zniesienia jakiekolwiek mówienie o Duchu Świętym? Czy z góry nie uznalibyście, gdyby ktoś zaczął mówić o Duchu Świętym, że jest to wyraz hipokryzji albo niezdrowego entuzjazmu? W imię Pana Boga Wszechmogącego pytam: Jakiej wy jesteście religii?

Nie jesteście w stanie ani nawet nie chcecie znieść mówienia o chrześcijaństwie! Umiłowani! Cóż za chrześcijańskie jest to miasto? Czas już, by Pan rozpoczął działanie!

11. W istocie jakie jest prawdopodobieństwo, czy raczej, (mówiąc po ludzku) możliwość, że chrześcijaństwo, chrześcijaństwo oparte na Piśmie, zadomowi się tutaj na nowo? Jaka jest możliwość, że ludzie wszystkich warstw społecznych żyć będą i mówić jak ludzie napełnieni Duchem Świętym? Przez kogo chrześcijaństwo będzie przywrócone?

Czy przez tych, co są u władzy? Czy wiecie więc, czym jest chrześcijaństwo oparte na Piśmie? Czy pragniecie, by zostało przywrócone? Czy gotowi jesteście poświęcić wasz majątek, wolność, życie, aby stać się narzędziem owego przywrócenia? Załóżmy, że macie to pragnienie, któż z was miałby siły proporcjonalne do upragnionego celu?

Być może niektórzy z was poczynili nieśmiałe próby, ale z jakże skromnym powodzeniem! Czy więc chrześcijaństwo zostanie przywrócone przez młodych, nieznanych i pozbawionych władzy ludzi? Nie wiem, czy wy sami moglibyście na to pozwolić? Czy niektórzy z was nie zawołaliby: Młody człowieku, czyniąc to, znieważasz nas! Ależ nie ma obawy, nie zostaniecie wystawieni na próbę, gdyż nieprawość zagraża nam jak potop. Co więc ześle Bóg? Czy głód, zarazę (ostatnich Bożych zwiastunów do kraju potępieńców) czy miecz? Armię rzymskich cudzoziemców, aby przeobrazić nas w kochanków pierwszej miłości? Nie, obyśmy raczej wpadli w Twoją rękę, o Panie, a nie w rękę człowieka. Panie, ratuj, giniemy! Ocal nas z tych nieczystości, abyśmy nie utonęli! Pomóż nam przeciw nieprzyjaciołom! Wszak pomoc człowieka jest daremna. Ty wszystko możesz. Stosownie do wielkości twej mocy, zachowaj tych, co są wyznaczeni, by umrzeć. Zachowaj nas według dobroci twojej. Nie jak my chcemy, ale jak Ty.

(Jan Wesley, „Poucz mnie o tym czego nie wiem. Zbiór kazań”, Warszawa, 2001; Prawa autorskie Wydawnictwo Pielgrzym Polski, ul. Mokotowska 12, 00-561 Warszawa.)

Chrześcijaństwo oparte na Piśmie Świętym

„I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym.” ( Dz 4,31)

1. To samo zdanie pojawia się w rozdziale drugim, gdzie czytamy: A gdy nadszedł dzień Zielonych Świat byli wszyscy (apostołowie, kobiety, matka Jezusa i Jego bracia) razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym. Jednym z natychmiastowych efektów było to, że zaczęli mówić innymi językami i to z takim skutkiem, iż zarówno Partowie, Medowie, Elamici jak i inni cudzoziemcy, którzy tłumnie przyszli, kiedy wieść o tym rozeszła się, słyszeli jak głoszą w ich ojczystych językach wielkie dzielą Boże.

2. W naszym wersecie czytamy, że kiedy apostołowie i bracia modlili się i chwalili Boga zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym. Werset ten nie wspomina ani żadnego widzialnego zjawiska, jak to ma miejsce w wersecie z rozdziału drugiego, ani nadzwyczajnych darów Ducha Świętego, udzielonych przy tej okazji czy to wszystkim, czy tylko niektórym, takich jak dar uzdrawiania albo czynienia innych cudów, dar prorokowania, rozróżniania duchów, mówienia różnymi rodzajami języków i wreszcie wykładania języków.

3. W tym miejscu nie jest rzeczą konieczną odpowiadać na pytanie, czy dary Ducha Świętego zostały udzielone Kościołowi, aby trwać w nim przez wieki, albo czy będą przywrócone wraz ze zbliżającym się nadejściem czasu odnowienia wszechrzeczy. Warto jednak zauważyć, że nawet w początkach historii Kościoła Bóg rozdzielił dary Ducha Świętego dość oszczędnie. Czy wszyscy nawet wtedy mieli dar prorokowania, albo czynienia cudów, albo uzdrawiania albo też mówienia językami? Bynajmniej. Być może jeden na tysiąc. Prawdopodobnie jednak tylko nauczyciele Kościoła i to jedynie niektórzy. Dlatego więc to, że napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, miało coś donioślejszego na celu.

4. Tym donioślejszym celem było danie chrześcijanom takiego usposobienia, jakie było w Jezusie Chrystusie. Nikt nie może zaprzeczyć, że jest ono zasadnicze dla chrześcijan wszystkich czasów. Tym usposobieniem są święte owoce Ducha: napełnienie miłością, radością, pokojem, cierpliwością uprzejmością, dobrocią, wiarą (w tym miejscu być może lepszym tłumaczeniem byłoby wiernością), łagodnością i wstrzemięźliwością, których jeśli ktoś nie ma, nie jest Jego. Owoce Ducha umożliwiają im ukrzyżowanie ciała swojego wraz z namiętnościami i żądzami, pasjami i pragnieniami. W konsekwencji daje to możliwość wewnętrznej przemiany, aby spełnić wszystkie zewnętrzne wymogi sprawiedliwości i tak postępować, jak On postępował w dziele wiary, trudzie miłości i wytrwałości w nadziei.

5. Zamiast więc zajmować się ciekawą, ale zbędną analizą tych nadzwyczajnych darów Ducha Świętego, przystąpmy raczej do refleksji nad zwykłymi owocami Ducha, o których jesteśmy zapewnieni, że pozostaną przez wieki. Te ostatnie stanowią wielkie dzieło Boże pośród synów ludzkich, które zwykliśmy nazywać jednym słowem: chrześcijaństwo. Przez chrześcijaństwo rozumiem nie zbiór poglądów czy system doktryn, ale to, co odnosi się do ludzkich serc i życia. Byłoby rzeczą pożyteczną podzielić naszą refleksję nad chrześcijaństwem na trzy oddzielne aspekty:
I. Powstanie indywidualnej pobożności chrześcijańskiej.
II. Zwiastowanie własnej pobożności innym.
III. Rozpowszechnienie chrześcijaństwa na całą ziemię.
Zamierzam zamknąć te rozważania refleksją nad ich całkiem praktycznymi dla nas konsekwencjami.

I. 1. Zastanówmy się najpierw nad powstaniem chrześcijaństwa w jego aspekcie indywidualnej pobożności.

1. Przypuśćmy więc, że jeden z tych, którzy słyszeli nawoływanie apostoła Piotra do upamiętania dla odpuszczenia grzechów, poruszony do głębi, przekonany o grzechu, upamiętał się i uwierzył w Jezusa. Przez wiarę w moc Boga, która była samym bytem, albo trwałością tego, czego się spodziewamy, widzialnym przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy, natychmiast otrzymał ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Dopiero teraz mógł nazwać Jezusa Panem w Duchu Świętym, a Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. Teraz mógł prawdziwie powiedzieć: żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie.

2. Taka więc była sama istota jego wiary, boski „elenchos” (dowód) miłości Boga Ojca przez Jego miłość w Synu do niego, grzesznika, obdarzonego teraz w Umiłowanym. A będąc usprawiedliwionym z wiary, miał pokój z Bogiem, więcej, pokój Chrystusowy rządzący w jego sercu, pokój przekraczający wszelkie zrozumienie („panta non”, wszelkie racjonalne zrozumienie), który przez znajomość tego, w którego uwierzył czynił jego serce i umysł wolnymi od wszelkiej wątpliwości i strachu. Dlatego mógł się nie bać złej wieści, gdyż serce jego w wierze trwało w Panu. Nie straszne mu było to, co inni ludzie mogli mu zrobić, wiedząc, że nawet jego włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie straszne mu były wszystkie moce ciemności, które Bóg na co dzień deptał pod jego stopami. Najmniej bał się śmierci, owszem, pragnął rozstać się z życiem i być z Chrystusem, który przez śmierć zniszczył tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabla, i wyzwolił tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie aż to tej chwili byli w niewoli.

3. Dlatego wielbiła dusza jego Pana i rozradował się duch jego w Bogu Zbawicielu. I radował się w Nim radością niewysłowioną, gdyż pojednał go z Bogiem Ojcem, w którym miał odkupienie przez Jego krew i odpuszczenie grzechów. I radował się, że Duch świadczy wespół z duchem jego, że dzieckiem Bożym jest. I miał jeszcze większą nadzieję chwaty Bożej, nadzieję chwalebnego podobieństwa Bożego i pełnej odnowy jego umysłu w sprawiedliwości i świętości prawdy, nadzieję korony chwały ku dziedzictwu nieznikomemu i nieskalanemu, i niezwiędłemu, jakie zachowane jest w niebie.

4. Miłość Boża rozlana została w sercu jego przez Ducha Świętego, który został mu dany. A ponieważ jest synem, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serca jego, wołającego: Abba, Ojcze! I ta synowska miłość Boga bezustannie wzrastała przez jego świadectwo o przebaczającej miłości Bożej i przez doznanie miłości, jaką okazał mu Ojciec, że został nazwany dzieckiem Bożym. W konsekwencji Bóg stał się pragnieniem jego oczu, radością jego serca, działem jego w czasie i wieczności.

5. Kto tak umiłował Boga, nie może nie miłować także swego brata i to nie słowem, lecz czynem i prawdą. Słowo Boże bowiem powiada: jeżeli Bóg nas tak umiłował, i myśmy powinni nawzajem się miłować, i to duszę każdego człowieka, gdyż miłosierdzie Boże jest nad wszystkimi jego dziełami. Oczywistą więc jest rzeczą, że miłość tego, kto umiłował Boga, ogarnia w imię Boże całą ludzkość, nie wyłączając tych, których nigdy nie widział czy też tych, o których nie wiedział nic więcej ponad to, że są z rodu Bożego i że Syn Jego za nich umarł; nie wyłączając również złych i niewdzięcznych ani wszystkich wrogów, choćby nienawidzili, prześladowali, czy wykorzystywali go w imię Pana. Ci mają szczególne miejsce w jego sercu i modlitwach, ponieważ tak umiłował ich, jak sam Chrystus nas umiłował.

6. A miłość nie nadyma się, lecz czyni każdego, w którym mieszka, pokornym jak proch ziemi. Sprawia, że jest pokornego serca, mały, niski i bezwartościowy w swych własnych oczach. Jest łagodny, cierpliwy i ustępliwy.

Wierność i prawda nigdy go nie opuszczają, gdyż są zawiązane na jego szyi i wypisane na tablicy serca. Przez tego samego Ducha jest zdolny być powściągliwym we wszystkim, spokojnym jak dziecię odstawione od piersi u swej matki. Jest ukrzyżowany dla świata, a świat dla niego ukrzyżowany - wyższy nad pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pychę życia. Przez tę samą moc miłości jest zbawiony od namiętności i pychy pożądania i próżności, od ambicji i zawiści oraz wszelkiego usposobienia, którego nie było w Chrystusie.

7. Łatwo uwierzyć, że jeśli ktoś miałby taką miłość w sercu swoim, to nie uczyniłby zła bliźniemu swemu. Byłoby rzeczą niemożliwą, żeby świadomie i celowo mógł kto taki wyrządzić krzywdę drugiemu człowiekowi. Byłby przecież jak najdalej od okrucieństwa i zła, od jakiejkolwiek niesprawiedliwości, czy choćby niestosownego postępowania. Z taką samą troską postawiłby straż przed ustami swoimi i pilnowałby drzwi warg swoich, aby nie zgrzeszyć słowem, ani przeciw sprawiedliwości, ani miłosierdziu czy prawdzie. Odrzucił bowiem wszelkie kłamstwo, fałsz i oszustwo, ani też nie znaleziono zdrady w ustach jego. O nikim źle nie mówił, ani niestosowne słowo nigdy nie wyszłoby z ust jego.

8. Był głęboko przekonany o prawdzie, że beze mnie nic uczynić nie możecie i, w konsekwencji, potrzebie, by Bóg stale nawadniał go, tak, żeby trwać we wszelkich Bożych postanowieniach, we wszelkich ustanowionych przez Boga kanałach łaski Bożej, nauce apostolskiej, czy też nauczaniu i otrzymywaniu pokarmu duchowego z pełną gotowością serca, w łamaniu się chlebem. W nim bowiem odnajdywał społeczność ciała Chrystusa, jak również w modlitwach i uwielbieniach ofiarowanych przez wielkie zgromadzenie. Dlatego codziennie wzrastał w łasce, rosnąc w silę, wiedzę i miłość Boga.

9. Nie wystarczało mu jedynie powstrzymywanie się od czynienia zła. Jego dusza pragnęła czynić dobro. Serce bezustannie mówiło mu: Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam. Mój Pan szedł czynić dobro, czyż nie wstąpię w jego siady? Dlatego póki miał czas, jeśli nie było sposobności czynić dobra wyższego rzędu, dawał jeść głodnym, przyodziewał nagich, pomagał sierotom i przybyszom, odwiedzał i wspomagał chorych i więźniów. Rozdawał cale mienie swoje, by karmić ubogich. Radość dawało mu trudzić się i cierpieć dla nich a, gdzie tylko to możliwe, zapierać się samego siebie, byle tylko nieść pożytek innym. Nic nie było zbyt kosztowne, by działać na rzecz innych przez wzgląd na Słowo Pana: cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście.

10. Oto jak się przedstawia powstanie chrześcijaństwa. Oto chrześcijanin czasów starożytnych. Ktokolwiek usłyszał groźby arcykapłanów i starszych, podnosił jednomyślnie glos do Boga... i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym... a u tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza. A miłość do tego, w którego uwierzyli sprawiała, że wzajemnie się miłowali. / nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne.

Tak dalece ukrzyżowani byli dla świata, a świat dla nich ukrzyżowany. I trwali jednomyślnie w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. I wielka była łaska nad nimi. Nie było też między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i kładli u stóp apostołów; i wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba.

II. 1. Zastanówmy się teraz nad drugim aspektem chrześcijaństwa, mianowicie zwiastowaniem własnej pobożności innym, przez co utorowano drogę jego rozpowszechnieniu. Taka bowiem była wola Boża, aby nie zapalać świecy i nie stawiać pod korcem, lecz... aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. Powiedział też nasz Pan pierwszym uczniom: wy jesteście solą ziemi... wy jesteście światłością świata, a jednocześnie dał im polecenie: Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

2. I rzeczywiście, przyjmując, że tych kilku entuzjastów ludzkości było świadkiem, że cały świat tkwi w złem, czy można przypuścić, że pozostaliby bezczynni wobec zła i nędzy tych, za których umarł ich Pan? Czy ich trzewia i serca nie truchlałyby w niebezpieczeństwie? Czy mogliby stać przez cały dzień bezczynnie, nawet gdyby nie było nakazu od tego, którego umiłowali? Czy raczej nie podjęliby trudu wszelkimi możliwymi sposobami, aby wyrwać niektóre głownie z ognia? Bez wątpienia tak. Nie szczędziliby trudu, by przyprowadzić każdą zbłąkaną owcę z powrotem do Pasterza i Stróża dusz.

3. Tacy byli pierwsi chrześcijanie. Wykorzystywali każdą sposobność, aby czynić dobro wszystkim, ostrzegając przed przyszłym gniewem, aby już teraz ujść przed sądem ognia piekielnego. Głosili, że Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali. Nawoływali, aby się bezbożni odwrócili od swej drogi, aby się nie stała pobudką do grzechu. Dawali przykłady powściągliwości i prawości, sprawiedliwości i cnót przeciwnych ich występkom, pouczali o przyszłym sądzie i gniewie Bożym, który z pewnością spotka tych, co czynią nieprawość, gdy w dzień sądu ostatecznego przyjdzie Sędzia sądzić świat.

4. Podejmowali trud, adresując zwiastowanie stosownie do potrzeb poszczególnych ludzi. Do tych, którzy w beztrosce i nieświadomości spędzali życie w ciemności i cieniu śmierci wołali z całą mocą: Obudź się, który śpisz, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus. Inny był ich język w stosunku do tych, którzy obudzili się ze snu i cierpieli męki w poczuciu gniewu Bożego. Do nich wołali: Mamy orędownika u Ojca... on jest ubłaganiem za grzechy nasze.

Z kolei tych, którzy uwierzyli pobudzali do miłości i dobrych uczynków, do trwania w nich i do obfitowania tym bardziej w uświęceniu, bez którego żaden człowiek nie ujrzy Pana.

5. A trud ich nie był daremny w Panu. Słowo Pańskie krzewiło się i rozsławiało wszędzie. Tak to potężnie rosło, umacniało się i rozpowszechniało. Ale w takim samym stopniu rosło i rozpowszechniało się poczucie obrazy i nienawiści w stosunku do pierwszych chrześcijan. Świat nienawidził ich, ponieważ świadczyli, że jego czyny są złe. Ci, którzy żyli dla przyjemności, nienawidzili pierwszych chrześcijan, ponieważ ci ostatni byli jakby stworzeni, by świadczyć przeciwko nim. Powiadali o chrześcijanach: Wyznają, że mają znajomość Boga, nazywają się dziećmi Bożymi, ich życie nie jest takie jak innych, ich ścieżki są inne i stronią od naszych jak od nieczystości, chełpią się, że Bóg jest ich Ojcem. Ale w jeszcze większym stopniu nienawidzono chrześcijan, ponieważ wielu z tych, co żyli dla przyjemności, odeszło od swych niedawnych stronników i nie schodzili się z nimi na lekkomyślne rozpusty. Ponadto ludzie cieszący się dobrą opinią nienawidzili chrześcijan, ponieważ w miarę rozpowszechniania się Ewangelii ich dobra opinia szła w zapomnienie tak, że nie schlebiano im więcej i nie oddawano czci należnej jedynie Bogu. Ludzie trudniący się rzemiosłem zebrali się i oświadczyli: wiecie, że z tego rzemiosła mamy nasz dobrobyt. Widzicie też i słyszycie, że ci ludzie namówili i zjednali sobie wielu; ...tak, że nasz zawód pójdzie w poniewierkę. Nade wszystko jednak nienawidzili chrześcijan ludzie poprzestający na zewnętrznej jedynie pobożności, gotowi przy każdej nadarzającej się sposobności krzyczeć: Mężowie izraelscy, pomóżcie! Stwierdziliśmy, że ci ludzie są rozsadnikami zarazy i zarzewiem niepokojów na całym świecie. Oto są ludzie, którzy wszędzie wszystkich nauczają przeciwko ludowi i Zakonowi.

6. Nadciągnęły więc czarne chmury i rozszalała się burza, gdyż według tych, co zwiastowania Ewangelii nie przyjęli, im bardziej chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się tym więcej czyniło szkody. Dlatego rosła liczba tych, których coraz bardziej ogarniała złość na sprawców zamętu w całym świecie; tym głośniej nawoływali, aby zgładzić z ziemi tych ludzi, nie godzi się bowiem, aby tacy żyli, co więcej, szczerze wierzyli, że ktokolwiek ich zabije, spełni służbę Bożą.

7. Przeciwnicy Ewangelii tymczasem nie omieszkali pomiatać imieniem chrześcijan jako bezecnym tak, że sekcie tej wszędzie się przeciwstawiano. Złorzeczono im tak jak prorokom, którzy byli przed nimi. Jakiekolwiek zarzuty im stawiano, łatwo im dawano wiarę tak, że nienawiść rozmnożyła się jak gwiazdy na niebie. Stąd powstały wszelkiego rodzaju prześladowania w czasie z góry wyznaczonym przez Ojca. Niektórzy wystawieni byli przez pewien czas jedynie na pośmiewisko i złorzeczenie, inni na grabież swego mienia, niektórzy doznali szyderstw i biczowania, a nadto więzów i uwięzienia, jeszcze inni opierali się aż do krwi.

8. Oto posady piekieł trzęsły się, a Królestwo Boże rozprzestrzeniało coraz bardziej. Grzesznicy wszędzie odwracali się od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga. Bóg dał dzieciom swoim usta i mądrość, której nie mogli się oprzeć wszyscy ich przeciwnicy. A życie wyznawców Ewangelii miało moc równą jej słowu. Przede wszystkim jednak cierpienia przemawiały do świata najbardziej. Okazywali się sługami Bożymi w uciskach, w potrzebach, w utrapieniach, w chłostach, w więzieniach, w niepokojach, w trudach; w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach na pustyni, w trudzie i znoju, w głodzie i pragnieniu, w zimnie i nagości. A kiedy stoczywszy dobry bój, byli prowadzeni jak owce na rzeź, na obrzęd ofiarny ich wiary, wtedy ich krew przemawiała, a poganie zrozumieli, że jeszcze po śmierci będzie przemawiać.

9. Tak oto chrześcijaństwo rozprzestrzeniło się na cały świat. Ale jakże szybko wraz z pszenicą pojawił się kąkol!

Tajemna moc nieprawości i tajemnica pobożności działają bowiem jednocześnie. Jakże szybko znalazł szatan miejsce w samej świątyni Bożej! Aż uciekła niewiasta na pustynię i zabrakło pobożnych i nie było już wiernych wśród ludzi. Stąpamy tutaj po dobrze ubitej ścieżce, gdyż postępująca degeneracja następujących po sobie pokoleń była dość obficie i regularnie opisywana przez wzbudzanych przez Boga świadków, aby pokazać, że na opoce zbudował Kościół, a bramy piekielne wcale nie przemogą go.

III. l. Czy nie ujrzymy jednak większych rzeczy niż te? Owszem, większych niż te, które są od początku świata? Czy szatan jest w stanie sprawić, że prawda Boża okaże się fałszem albo, że Jego obietnice się nie spełnią? Jeśli szatan nie jest w stanie tego uczynić, przyjdzie czas, że chrześcijaństwo zwycięży i ogarnie całą ziemię. Rozważmy pokrótce trzeci aspekt chrześcijaństwa, mianowicie to zdumiewające zjawisko, któremu na imię świat chrześcijański. Jego to poszukiwali i o niego dowiadywali się prorocy, o nim świadczył Duch, który był w nich: I stanie się w dniach ostatecznych, że góra ze świątynią Pana będzie stać mocno jako najwyższa z gór i będzie wyniesiona ponad pagórki, a tłumnie będą zdążać do niej wszystkie narody... l przekują swoje miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej. I stanie się w owym dniu, że narody będą szukać korzenia Isajego, który załopoce jako sztandar ludów; a miejsce jego pobytu będzie sławne. I stanie się w owym dniu, że Pan ponownie wyciągnie swoją rękę, aby wykupić resztę swojego ludu...i wywiesi narodom sztandar, i zbierze wygnańców z Izraela, a rozproszonych z Judei zgromadzi z czterech krańców świata.

I będzie wilk gościem jagnięcia, a lampart będzie leżał obok koźlęcia. Cielę i lwiątko, i tuczne bydło będą razem, a mały chłopiec je poprowadzi. Nie będą krzywdzić ani szkodzić na całej mojej świętej górze, bo ziemia będzie pełna poznania Pana, jakby wód, które wypełniają morze.

2. Ten sam sens mają słowa wielkiego Apostoła, które jak na razie ewidentnie jeszcze się nie spełniły: Czy Bóg odrzucił swój lud? Bynajmniej...Wszak wskutek ich upadku zbawienie doszło do pogan. Bo jeśli ich porażka stała się bogactwem pogan, to o ileż bardziej ich pełnia...? Chcę wam, bracia, odsłonić tę tajemnicę: ...zatwardziałość przyszła na część Izraela aż do czasu, gdy poganie w pełni wejdą, i w ten sposób będzie zbawiony cały Izrael.

3. Wyobraźmy sobie przez chwilę, że nadeszło wypełnienie czasu i spełnienie proroctw - jakież nowe perspektywy otwierają się! Zapanuje pokój i niezakłócone bezpieczeństwo po wszystkie czasy. Nie ma już więcej szczęku oręża, zgiełku bitew ani płaszcza krwią zbroczonego. Klęski odeszły na zawsze, gdyż nie ma już więcej wojen. Nie ma gniewu niezgody, bo brat nie powstaje przeciwko bratu, ani kraje czy miasta nie są targane na swą własną zgubę wewnętrznymi waśniami. Wojny domowe ustają na zawsze nie przynosząc więcej zniszczenia ani szkód sąsiadom.

Nie ma ucisku, który robi (nawet) z mędrca głupca; ani wyzysku, który ciemięży oblicza ubogich; ani rabunków czy krzywd, ani gwałtu czy niesprawiedliwości, ponieważ wszyscy poprzestają na tym, co posiadają. Sprawiedliwość i pokój pocałowały się. Zapuściły korzenie i bujnie pokryły ziemię. Sprawiedliwość kwitnie na ziemi, a pokój spogląda z nieba.

4. A sprawiedliwości czy prawości towarzyszy miłosierdzie. Zaułki ziemi nie są już wiece/pełne gwałtu. Pan zniszczył występnych i złośników, zazdrosnych i mściwych. Nikt nie wie już co znaczy odpowiadać za zło ziem, nawet gdyby ktoś go sprowokował. Nikt już więcej nie czyni zła, gdyż wszyscy są niewinni jak gołębice i napełnieni wszelką radością i pokojem w wierze oraz zjednoczeni w jednym ciele przez jednego Ducha, braterscy i miłosierni, o jednym sercu i jednej duszy i nikt z nich nie nazywa swoim tego, co posiada. Nikomu nie brak niczego, gdyż każdy miłuje bliźniego swego jak siebie samego. Wszyscy polegają na jednej zasadzie: Co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie.

5. Dlatego nie słyszy się wśród nich choćby jednego niewłaściwego słowa, kłótliwych języków, niezgody, szyderstwa czy złorzeczenia, lecz każdy gdy otwiera usta, mówi mądrze, a jego język wypowiada dobre rady. Ponadto są niezdolni do oszustwa i podstępu, gdyż ich miłość jest nieobłudna, słowa wiernie oddają myśli, otwierając okno do ich dusz tak, iż ktokolwiek chciałby zobaczyć ich serca, ujrzy w nich samą miłość i Boga.

6. Przeto wszędzie gdzie Pan Bóg Wszechmogący objął panowanie, wszystko poddaje sobie i sprawia, że każde serce wzbiera miłością a każde usta napełniają się uwielbieniem. Błogosławiony lud, któremu tak się powodzi. Błogosławiony lud, którego Bogiem jest Pan. Powstań, zajaśnij, gdyż zjawiła się twoja światłość, a chwała Pańska rozbłysła nad tobą... I wiesz, że Ja, Pan, jestem twoim Zbawcą, a twoim Odkupicielem jest Mocarz Jakubowy... I ustanowiłem pokój twoją zwierzchnością, a sprawiedliwość twoją władzą. I już nie będzie się słyszeć o gwałcie w twojej ziemi, ani o spustoszeniu i zniszczeniu w obrębie twoich granic, lecz nazwiesz swoje mury zbawieniem, a swoje bramy chwalą... A twój lud będą stanowić tylko sprawiedliwi, na wieki posiądą ziemię jako latorośl zasadzona przeze mnie, dzieło moich rąk, aby się wsławić światłością w dzień nie będzie ci już słońce, a blask księżyca nie będzie ci już świecił, lecz Pan będzie twoją wieczną światłością, a twój Bóg twoją chlubą.

IV. Rozważywszy więc pokrótce powstanie, zwiastowanie i rozpowszechnienie chrześcijaństwa, pozostaje jedynie zamknąć nasze rozważania refleksją nad ich całkiem praktycznymi dla nas konsekwencjami.

l. Zapytajmy najpierw: gdzie obecnie istnieje chrześcijaństwo? Gdzie, pozwólcie, że zapytam, żyją chrześcijanie? W którym to kraju mieszkańcy są wszyscy napełnieni Duchem Świętym? W którym są wszyscy jednego serca i jednej duszy? W którym nie mogą znieść, by choćby jeden cierpiał niedostatek, ale bezustannie wydzielają każdemu, ile komu potrzeba? W którym miłość do Boga wypełnia serca wszystkich, przez co miłują bliźnich jak siebie samych? Którego mieszkańcy przyoblekli się w serdeczne współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość?

Którego mieszkańcy w żaden sposób nie wykraczają ani słowem ani uczynkiem przeciwko sprawiedliwości, miłosierdziu czy prawdzie, ale we wszystkim czynią wobec innych to, co chcieliby aby im ludzie czynili? Czy można jakikolwiek kraj nazwać chrześcijańskim we właściwym tego słowa znaczeniu, jeśli nie odpowiada powyższej charakterystyce?

Dlaczego więc, przyznajmy to, nigdy do tej pory nie stwierdziliśmy, że jakikolwiek kraj na ziemi jest chrześcijański?

2. Błagam was, umiłowani, przez miłosierdzie Boże, jeżeli naprawdę uważacie mnie za szaleńca czy głupca, to przyjmijcie mnie jako głupiego. Jest rzeczą ze wszech miar konieczną, żeby ktoś otwarcie zwrócił się do was, tym bardziej konieczną ze względu na obecne czasy, gdyż któż może wiedzieć, że nie są one ostateczne^ Któż wie, jak szybko Sprawiedliwy Sędzia powiedzieć może: Nie wstawię się więcej za tym ludem. Choćby byli w tym kraju Noe, Daniel i Hiob, wybawiliby tylko swoje własne dusze. Kto inny ma się otwarcie zwrócić do was, jeśli nie ja? Przeto ja, właśnie ja, będę mówił do was. Wzywam was na Boga żywego: nie zatwardzajcie serc waszych przeciwko błogosławieństwu z moich rąk. Nie mówcie w sercach swoich: nie jesteś w stanie nas przekonać, mimo, że jesteś przekonywający, albo innymi słowy: Panie, nie posyłaj przez tego, przez kogo posyłasz. Niech raczej dosięgnie mnie moja własna zguba, niż żebym był ocalony przez tego człowieka!

3. Umiłowani, chociaż tak mówię, jestem przekonany o czymś lepszym, jeśli chodzi o was. Pozwólcie mi więc w duchu miłości i pokory zadać wam pytanie: Czy to miasto jest chrześcijańskie? Czy jest w nim chrześcijaństwo i to chrześcijaństwo oparte na Piśmie Świętym? Czy my jako społeczność napełnieni jesteśmy Duchem Świętym tak, żeby prawdziwe owoce Ducha radowały serca nasze i przejawiały się w naszym życiu na co dzień? Czy wszyscy urzędnicy, dyrektorzy, dziekani wydziałów, instytutów i stowarzyszeń naukowych tego uniwersytetu, że nie wspomnę mieszkańców tego miasta, są jednego serca i jednej duszy? Czy miłość Boża rozlana jest w sercach? Czy nasze usposobienie jest takie samo, jakie było w Nim? Czy nasze życie zgodne jest z Jego życiem? Czy jesteśmy święci za przykładem Świętego, który nas powołał, we wszelkim postępowaniu naszym?

4. Zwróćcie uwagę, proszę, że nie rozważamy tutaj jakichś pojęć szczególnych, że pytania stawiane powyżej nie stanowią jakichś kwestii dyskusyjnych, lecz dotyczą niekwestionowalnych, fundamentalnych podstaw naszego wspólnego chrześcijaństwa. Apeluję do waszych sumień kierowanych przez Słowo Boże o decyzję. Ten, kogo własne serce nie potępia, niech odejdzie w pokoju.

5. Jesteśmy więc pełni bojaźni w obliczu wielkiego Boga, przed którym zarówno wy, jak i ja, już wkrótce staniemy.

Oto proszę was, którym dana jest władza, a których darzę szacunkiem ze względu na wasz urząd, abyście rozważyli (lecz bez hipokryzji) czy jesteście napełnieni Duchem Świętymi Czy jesteście żywym obrazem tego, którego dane jest wam reprezentować wśród ludzi? Rzekłem: Bogami jesteście, wy szafarze i władcy, którzy przez wasz urząd jesteście tak blisko Boga w niebie! W swych różnorakich funkcjach i pozycjach w hierarchii macie za zadanie przybliżyć nam Pana, naszego Szafarza. Czy wszystkie myśli waszych serc, wszystkie wasze usposobienia i pragnienia są właściwe waszemu wysokiemu powołaniu? Czy wszystkie wasze słowa podobne są tym, które wychodzą z ust samego Boga? Czy w całym waszym postępowaniu jest godność i miłość? Oto wielkość, której słowa nie są w stanie wyrazić. Płynie ona z serca pełnego Boga, zgodna jest jednak z naturą człowieka, który jest robakiem i syna człowieczego, który jest jak robak!

6. Zwracam się do was, którzy w szczególny sposób powołani zostaliście, aby kształtować niedojrzałe jeszcze umysły młodych ludzi, rozpraszać mroki ignorancji i błędów, sposobić do mądrości dla zbawienia, czy wy napełnieni jesteście Duchem Świętym? Owymi owocami Ducha, których powinności waszego wysokiego urzędu tak bardzo wymagają?

Czy wasze serca oddane są Bogu? Czy są pełne miłości i gorliwości, aby ustanowić Jego Królestwo na ziemi? Czy bezustannie przypominacie tym, którzy są pod waszą opieką, że jedynym rozumnym celem naszych zabiegów poznawczych jest poznać, miłować i służyć jedynemu prawdziwemu Bogu i Jezusowi Chrystusowi, którego posiał? Czy dzień w dzień krzewicie wśród młodych ludzi tę miłość, która jedna nigdy nie ustaje? Bo jeśli są języki, ustaną, jeśli filozoficzna wiedza, wniwecz się obróci. Czy krzewicie tę miłość, bez której wszelka nauka jest tylko uroczystą ignorancją, napuszoną głupotą i utrapieniem ducha? Czy wszystko, czego nauczacie rzeczywiście prowadzi do miłości Boga i miłości ludzkości w imię Boga? Czy ten właśnie cel wam przyświeca, czegokolwiek nauczacie, biorąc pod uwagę rodzaj, sposób i rangę studiów? Czy jest waszą troską i bezustannym pragnieniem, żeby, gdziekolwiek los rzuci tych młodych żołnierzy Chrystusa, mogli oni być światłem gorejącym i świecącym oraz ozdobą nauki Chrystusa we wszystkim ?

Pozwólcie, że zapytam was: Czy nie szczędzicie wysiłków w tej rozległej pracy, której podjęliście się? Czy dajecie ze siebie wszystko? Czy dokładacie wszelkich starań? Czy używacie bez najmniejszej opieszałości wszystkich waszych talentów, których użyczył wam Bóg?

7. Niech nikt nie mówi, że przemawiam tutaj tak, jak gdyby wszyscy pod waszą opieką mieli zostać duchownymi. Nie, przemawiam tylko tak, jak gdyby mieli zostać chrześcijanami. Jaki wzór do naśladowania dają ci z nas, którzy korzystają z dobrodziejstw wyświadczonych przez naszych poprzedników: asystenci, profesorzy i uczeni, w szczególności ci, którzy zajmują bardziej odpowiedzialne i eksponowane stanowiska. Czy wy, umiłowani, obfitujecie w owoce Ducha: pokorę, samozaparcie, umartwienia, powagę, harmonię wewnętrzną, cierpliwość, łagodność, trzeźwość, powściągliwość, w niestrudzone i bezustanne wysiłki, aby czynić wszelkie dobro wszystkim ludziom, ulżyć ich zewnętrznym potrzebom i przywieźć ich dusze do prawdziwej wiedzy i miłości Boga? Czy taka jest charakterystyka profesora uniwersytetu? Obawiam się, że nie. Czy raczej nie jest tak, że pycha i wyniosłość, niecierpliwość i złośliwość, gnuśność i indolencja, obżarstwo i pożądliwość, a nawet bezcelowość są nam zarzucane, być może nie zawsze przez naszych wrogów, ani nie całkiem bezpodstawnie? O dałby Bóg, żeby zdjęta była z nas ta hańba, a pamięć o niej przepadła na wieki!

8. Wielu z nas bardziej bezpośrednio poświęca się Bogu, gdyż jest wezwanych do sprawowania służby w świątyni.

Czy jesteśmy przez to dla innych wzorami do naśladowania w słowie, społeczności, miłości, w duchu, wierze i czystości? Czy jest na czołach naszych i sercach napis: Poświęcony Panu? Czym się kierowaliśmy wstępując w tę służbę? Czy naprawdę tylko aby służyć Bogu, ufając, że zostaliśmy wewnętrznie poruszeni przez Ducha Świętego do służby, zwiastowania Jego chwaty i zbudowania Jego ludu? Czy jesteśmy w pełni zdecydowani, przez laskę Bożą, całkowicie oddać się tej służbie? Czy porzucamy wszelkie nasze ziemskie troski i starania? Czy całkowicie poświęcamy się tej jednej rzeczy, czyniąc służbę jedyną naszą troską i staraniem? Czy jesteśmy zdolni do nauczania? Czy jesteśmy pouczeni przez Boga tak, żeby móc nauczać także innych? Czy mamy poznanie Boga i Jezusa Chrystusa? Czy Bóg w nas objawił swego Syna? Czy uzdolnił nas, abyśmy byli sługami nowego przymierza? Gdzie więc są pieczęcie naszego apostolstwa? Gdzie ci, co umarli przez upadki i grzechy, a wzbudzeni zostali przez nasze słowo? Czy mamy gorący zapał, aby ocalać dusze od śmierci tak, że dla nich często zapominamy o jedzeniu? Czy mówimy z prostotą i przez składanie dowodu prawdy polecamy siebie samych sumieniu wszystkich ludzi przed Bogiem? Czy umarliśmy dla tego świata i jego spraw gromadząc nasze skarby w niebie? Czy jesteśmy jako panujący nad tymi, którzy są nam paniczem, czy jako najmniejsi i słudzy wszystkich? Czy hańba Chrystusowa jest znoszona przez nas jako ciężar czy radość? Czy uderzeni w jeden policzek, czujemy złość? Czy brak nam cierpliwości w znoszeniu obelg? Czy nadstawiamy i drugi, nie przeciwstawiając się złu, lecz zło dobrem zwyciężając? Czy jest w nas gorycz, ilekroć z zapałem próbujemy sprowadzić ze złej ścieżki tych, którzy błądzą? Czy zapał nasz jest płomieniem miłości, która daje naszym słowom słodycz, pokorę i pogodną mądrość?

9. Co powiemy, by wrócić raz jeszcze do tematu, o młodych ludziach tutejszej uczelni? Czy odznaczacie się pozorną, czy prawdziwą pobożnością chrześcijańską? Czy macie pokorę, chęć do nauki i kształtowania charakterów, czy też jesteście uparci, egoistyczni, wyniośli i chełpliwi? Czy posłuszni jesteście swoim przełożonym tak jak rodzicom, czy też odnosicie się ze wzgardą do tych, którym winni jesteście choćby najmniejszy szacunek? Czy nie brak wam pilności także w najłatwiejszych zajściach, poświęcając wszystkie siły waszym studiom? Czy wykorzystujecie czas wyznaczając tyle pracy na każdy dzień, ile tylko czas pozwoli? Czy raczej nie jesteście świadomi, że marnujecie dzień po dniu czytając to, co nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem, albo oddając się hazardowi i wszelkiej rozwiązłości? Czy potraficie pokierować swoim losem lepiej, niż swoim czasem? Czy przez wzgląd na zasadę staracie się nikomu nic winni nie być? Czy pamiętacie o dniu szabatu, aby go święcić, aby spędzić go na jeszcze pełniejszym oddawaniu czci Bogu?

Czy kiedy jesteście w domu Bożym rzeczywiście uważacie, że w nim Bóg jest obecny? Czy zachowujecie jakbyście widzieli tego, który jest niewidzialny? Czy wiecie jak utrzymać swe ciało w czystości i poszanowaniu? Czy pijaństwo i nieczystość nie są wśród was obecne? Czy nie ma wśród was tych, dla których chwalą jest to, co jest ich hańbą? Czy nie wielu z was, być może bezmyślnie, bierze imię Pana Boga nadaremno, bez uczucia skruchy, czy jakichkolwiek skrupułów? Owszem, czy nie ma wśród was znacznej liczby tych, którzy krzywoprzysięgąją? Obawiam się, że liczba ta szybko rośnie. Nie dziwcie się, umiłowani: oto przed Bogiem i tą kongregacją wyznaję, że sam należałem do tej liczby. Sam uroczyście przysięgałem, że przestrzegać będę wszystkich tych zwyczajów, o których wtedy nic jeszcze nie wiedziałem, i owych przepisów, które ledwo co przeczytałem wtedy, czy też szereg lat później. Co jest krzywoprzysięstwem, jeśli nie to? Jeśli tak, jakiż ciężar grzechu, owszem, poważnego grzechu ciąży na nas? I czyż Najwyższy nie wie o tym?

10. Czyż nie jest rzeczą prawdopodobną, że jedną z konsekwencji grzechu jest to, że tylu z was należy do pokolenia trywialności; trywialności w stosunku do Boga, siebie nawzajem i własnych dusz? Jak niewielu z was poświęca w ciągu całego tygodnia osobistej modlitwie choćby jedną godzinę? Jak rzadko temat Boga przychodzi wam na myśl w codziennych kontaktach? Czy ktokolwiek z was w jakimkolwiek stopniu jest zaznajomiony z działaniem swego Ducha? Z Jego nadnaturalnym działaniem w duszach ludzkich? Czy poza kościołem jest dla was do zniesienia jakiekolwiek mówienie o Duchu Świętym? Czy z góry nie uznalibyście, gdyby ktoś zaczął mówić o Duchu Świętym, że jest to wyraz hipokryzji albo niezdrowego entuzjazmu? W imię Pana Boga Wszechmogącego pytam: Jakiej wy jesteście religii?

Nie jesteście w stanie ani nawet nie chcecie znieść mówienia o chrześcijaństwie! Umiłowani! Cóż za chrześcijańskie jest to miasto? Czas już, by Pan rozpoczął działanie!

11. W istocie jakie jest prawdopodobieństwo, czy raczej, (mówiąc po ludzku) możliwość, że chrześcijaństwo, chrześcijaństwo oparte na Piśmie, zadomowi się tutaj na nowo? Jaka jest możliwość, że ludzie wszystkich warstw społecznych żyć będą i mówić jak ludzie napełnieni Duchem Świętym? Przez kogo chrześcijaństwo będzie przywrócone?

Czy przez tych, co są u władzy? Czy wiecie więc, czym jest chrześcijaństwo oparte na Piśmie? Czy pragniecie, by zostało przywrócone? Czy gotowi jesteście poświęcić wasz majątek, wolność, życie, aby stać się narzędziem owego przywrócenia? Załóżmy, że macie to pragnienie, któż z was miałby siły proporcjonalne do upragnionego celu?

Być może niektórzy z was poczynili nieśmiałe próby, ale z jakże skromnym powodzeniem! Czy więc chrześcijaństwo zostanie przywrócone przez młodych, nieznanych i pozbawionych władzy ludzi? Nie wiem, czy wy sami moglibyście na to pozwolić? Czy niektórzy z was nie zawołaliby: Młody człowieku, czyniąc to, znieważasz nas! Ależ nie ma obawy, nie zostaniecie wystawieni na próbę, gdyż nieprawość zagraża nam jak potop. Co więc ześle Bóg? Czy głód, zarazę (ostatnich Bożych zwiastunów do kraju potępieńców) czy miecz? Armię rzymskich cudzoziemców, aby przeobrazić nas w kochanków pierwszej miłości? Nie, obyśmy raczej wpadli w Twoją rękę, o Panie, a nie w rękę człowieka. Panie, ratuj, giniemy! Ocal nas z tych nieczystości, abyśmy nie utonęli! Pomóż nam przeciw nieprzyjaciołom! Wszak pomoc człowieka jest daremna. Ty wszystko możesz. Stosownie do wielkości twej mocy, zachowaj tych, co są wyznaczeni, by umrzeć. Zachowaj nas według dobroci twojej. Nie jak my chcemy, ale jak Ty.

(Jan Wesley, „Poucz mnie o tym czego nie wiem. Zbiór kazań”, Warszawa, 2001; Prawa autorskie Wydawnictwo Pielgrzym Polski, ul. Mokotowska 12, 00-561 Warszawa.)